Pierwszy dzień przeżyłam.
Na śniadanie 6.30 - 2 kromki pieczywa chrupkiego z cienką warstwą masła, sałatą, ogórkiem i koperkiem, brzoskwinia, herbata zielona. = ok.200
Drugie śniadanie - dopiero o 12.30 (w pracy młyn, nie miałam kiedy zjeść) - brzoskwinia. = 76
Obiad - 15.30 - zupka jarzynowa z filetem z kurczaka, fasolka szparagowa skropiona olejem ryżowym. = 300
Kolacja 19.00 - 3 kromki chrupkiego chleba z serkiem ziołowym i rzodkiewką, brzoskwinia. = 300
Razem = 876
Kolacją się najadłam. Może trochę przesadziłam z ilością tych kromek, ale nie jadłam przekąski, więc uznałam, że mogę trochę nadrobić. Teraz jednak jestem syta.
Zaraz muszę ugotować obiadek na jutro, bo będę cały dzień w pracy - do 18.00.
silly
11 lipca 2012, 19:54brawo! super manu ;) lekkie, regularne posiłki :P oby tak dalej! trzymam kciuki! :))