Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od lat walczę z nadwagą - chudnę, potem tyję, tak w kółko. Ale od jakiegoś czasu przestałam chudnąć, nic nie pomaga, ani ćwiczenia, ani ograniczenie jedzenia, ani diety. Jestem załamana i zdesperowana.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8155
Komentarzy: 54
Założony: 8 lipca 2012
Ostatni wpis: 1 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
patly

kobieta, 55 lat, Kielce

161 cm, 63.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 czerwca 2014, Skomentuj
krokomierz,107,1,7,12331,54,1401649472
Dodaj komentarz

12 czerwca 2013 , Skomentuj

Muszę wytrzymać w stresie jeszcze tylko 1,5 tygodnia. Jutro jest najgorszy dzień bo mamy w firmie audyt certyfikujący. Panika rozwala każdego. Z trudem znalazłam dzisiaj 45 min na ćwiczenia z Ewą. Po raz pierwszy odważyłam się na KILLER i dałam radę. Jestem pełna podziwu dla siebie. Vitalia ma też fajne ćwiczenia, ale nie dla zapracowanych. 2 godziny poświęcić na trening to mogę w wakacje, ale nie w sesji i innych zajęciach. 23 czerwca zdaję ostatni egzamin i nareszcie mam wakacje. Będę mogła wziąć się ostro za dietę i gimnastykę. 21 mam dwa egzaminy z fizyki - pisemny z fizyki technicznej i ustny z fali i kwantów, a w niedzielę z chemii.
I..... wakacje, znów będą wakacje, na pewno mam rację, wakacje będą znów.
No, a w sobotę 15 idę na ślub i wesele. Niestety nie udało mi się osiągnąć wymarzonej wagi, ale uważam, że w mojej czerwonej sukience prezentuję się całkiem nieźle. Udostępnię zdjęcia.
A teraz pozdrawiam wszystkich serdecznie.

4 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak umęczona. Zaczęłam dietę 25 marca, ale to był fatalny moment. Po pierwsze w ogóle nie podchodzi mi ta dieta IG-pro. Nie mogę sobie z nią poradzić. Nie mam w ogóle czasu na przygotowywanie posiłków, a tym bardziej na ćwiczenia. Sporadycznie jak jest ładnie jeżdżę na rowerze. Zwykle wracam z pracy ok. 19, albo przynoszę pracę do domu i siedzę do późna przy komputerze. Do tego dochodzi sesja i dwa egzaminy z fizyki. Fizyki nie da się nauczyć, trzeba ją zrozumieć. Więc siedzę godzinami nad sprawozdaniami, gorąca linia telefoniczna z innymi studentami nie stygnie. W pracy przygotowywany jest audyt certyfikujący, otworzona została nowa pracownia w innym budynku, braki personalne więc kursuję z jednej pracowni do drugiej nadzorując pracę wszędzie. A jeszcze potem trzeba zasuwać do drugiej roboty. Jedna wielka masakra. Marzę, żeby skończył się już czerwiec. Pójdę na urlop i wreszcie wezmę się za siebie. Aaaa, jeszcze dochodzi wieczór panieński, wesele, kupowanie garnituru dla męża (mój uparciuch w końcu zdecydował się na ten zakup - do tej pory nie było możliwości wciśnięcia go w garnitur, bo tego nienawidzi).
A dzisiaj zamiast pisać sprawozdanie z czasu martwego licznika Gajgera-Mullera postanowiłam zafundować sobie parę minut relaksu pisząc na vitalii.
I to by było na tyle w telegraficznym skrócie.
Potrzebowałam z siebie wyrzucić moje rozgoryczenie. Ulżyło mi.
Pozdrawiam wszystkich i trzymam kciuki za efekty w odchudzaniu.
A tak przy okazji co sądzicie o ćwiczeniach z Ewą Chodakowską?
Mnie bardzo odpowiadają. 30min ćwiczeń, a efekty niesamowite. Ostatnio radziłam sobie w ten sposób, bo nie miałam możliwości poświęcić 2 godziny na ćwiczenia z Vitalią.

25 marca 2013 , Komentarze (4)

Ponieważ ostatnio przez moją depresję spowodowaną ponurym wystrojem za oknem, brak ruchu i chęci do życia przytyłam 5 kg. Dlatego dzisiaj podjęłam decyzję o kolejnym etapie odchudzania - wykupiłam program dieta+ćwiczenia. Zaczynam w czwartek. Trzymajcie za mnie kciuki. Może w końcu poprawi się pogoda i moja motywacja będzie jeszcze większa. Chcę jeździć na rowerze i chcę schudnąć. Pragnę ważyć przynajmniej 58kg.

7 marca 2013 , Skomentuj

Miała być dieta i wytrzymałam 2 dni, bo w sklepie oczekując na decyzję kredytu zgadałam się z panią na temat kuchni włoskiej. Ponieważ ta pani była 7 lat we Włoszech podała mi parę ciekawych przepisów na pizzę i makaron. No i dzisiaj musiałam jeden z nich wypróbować. Zrobiłam pizzę diavolo. Mąż był zachwycony. Stwierdził, że "totalnie wypaliłam  mu mordę".
Nienawidzę gotować, ale jak już coś robię to musi być zarąbiście pikantne. Mojej połówce pot ściekał po czole, a ja nic. Ale ja pochłaniam chili codziennie do wszystkiego. Jestem uzależniona od ostrego żarcia. Zwykle robię zapasy na zimę w formie chili zalanego olejem. Ale moje zapasy się kończą - został ostatni słoik. Najbardziej boli, że nie jest to dietetyczne, bo z olejem. A jak robię pesto to jeszcze dochodzą ziarna słonecznika. Bomba kaloryczna, ale jaka pyszna.
Najważniejsze jednak, że otworzyłam sezon rowerowy. Dwa dni temu zrobiłam 30 km na rowerze walcząc z błotem i lodem. Było cudownie. Wróciłam ubłocona "od stóp do głowy". Wczoraj niestety musiałam być w pracy do 18 i obiecywałam sobie, że dzisiaj pojeżdżę - a tu żaby z nieba leciały równo. Cały dzień depresja. Poza tą pizzą zostało mi tylko czytanie książki. Czekam na słońce. Wtedy mam energię i chęci do życia. Podobno jeszcze chłodno ma być przez tydzień.

3 marca 2013 , Komentarze (1)

Oj nagrzeszyłam ostatnio. Oblewanie sesji, za tydzień oblewanie nowego semestru, a za kolejny tydzień urodziny Małgosi i znowu oblewanie, a do tego wypitego morza piwa, oczywiście pizza. Boję się stanąć na wagę.
W tym tygodniu jestem na urlopie razem z moją połówką i zamierzam pogonić go do małego remonciku, ponieważ kupił mi lodówkę z kostkarką i teraz musimy doprowadzić do niej wodę, więc trzeba skuć terakotę, poprowadzić wężyk, zrobić kranik, położyć ponownie kafelki i wstawić lodówkę. Trochę mnie to przeraża, ale z kolei wkurza mnie, że lodówka już miesiąc stoi w pokoju córki i czeka na podłączenie.
Mam cichą nadzieję, że w tym tygodniu znajdę czas na rower. Na stacjonarnym ostatnio nie chce mi się jeździć. W ogóle przez ten brak słońca jakaś deprecha mnie łapie i straciłam wszelką motywację do odchudzania i trenowania. Chcę już wiosny.

23 lutego 2013 , Skomentuj

Koniec sesji. Nareszcie mogę odetchnąć. Jutro mam jeszcze ostatni egzamin z cytofizjologii, ale to jest pryszcz. Najgorszy był w piątek - ustny egzamin z fizyki ( 5), i dzisiaj z aparatury medycznej - test (skurczybyk wyświetlał pytanie na slajdzie i od razu trzeba było udzielać odpowiedzi - 4). Jeszcze dzisiaj było zaliczenie ze statystyki medycznej (5). Więc w porównaniu z tymi przedmiotami jutrzejsza cytofizjologia to "pikuś". Szkoda tylko, że nie mogę się ubiegać o stypendium, bo już studiowałam i nie mam uprawnień.
Teraz wreszcie będę mogła się poświęcić ćwiczeniom i odchudzaniu. Jeszcze tylko uporządkować papierologię w pracy (mam audyt w marcu) i będę miała spokój. Czekam na wiosnę, żeby zacząć jeździć na rowerze i gubić kilogramy. Cały czas trzymam wagę 63,5 kg. To co przytyłam w święta cały czas zalega. Ale to już ostatnie podrygi mojej nadwagi.

6 lutego 2013 , Komentarze (1)

Wczoraj mąż zrobił mi sesję fotograficzną w moim stroju na motor.

Jest idealnie, ale jak schudnę jakieś 2kg to nie będzie ciasno. Ogólnie jestem zadowolona i nie mogę doczekać się wiosny i jazdy na naszym sprzęcie.
Trzymam więc dietkę, ale trochę grzeszę bo popijam desperadosa. Miałam dzisiaj bardzo stresujący dzień i mężuś kupił mi na odstresowanie. Właśnie jestem w trakcie podejmowania pracy w 3 firmie, i trochę miałam z tym biegania i szykowania dokumentów, a i w mojej macierzystej firmie od wczoraj ciągnie się afera. Na szczęście już wszystko pozałatwiałam i muszę teraz wziąć się za naukę. W niedzielę kolokwium z angielskiego, a ja jeszcze nie zajrzałam do książki.


2 lutego 2013 , Skomentuj

Odważyłam się dzisiaj stanąć na wagę. I szok 63,1. No to nie jest tak źle. Te 1,6kg powinnam szybko zrzucić, a potem jeszcze przynajmniej 3,5. Razem do zrzucenia 5,1kg. Powinnam dać radę.
Dzisiaj zaplanowałam się uczyć fizyki i może trochę aparatury. Egzaminy mam 22 i 23 lutego. Czasu coraz mniej, materiał dosyć trudny. I jeszcze angielski. Wolę jednak fizykę. Nie mam talentu do języków. Wiem, że są bardzo przydatne, ale chyba nie wiem jak się zabrać do takiej nauki. Fizyka jest prosta - po prostu trzeba zrozumieć zjawisko, a angielskiego trzeba uczyć się na pamięć - przynajmniej słówek.
Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia w walce z kilogramami. A teraz biorę się do roboty.

1 lutego 2013 , Komentarze (1)

Właśnie się zorientowałam, że ponad miesiąc mnie tu nie było.
Z powodu świąt i późniejszego lenistwa, sesji, która właśnie się zaczęła, biurokracji w pracy (szykowanie mnóstwa dokumentów i branie pracy do domu) przytyłam jakieś 3 kg.
Ale dzisiaj mąż kupił mi ciuchy skórzane na motor (kurtka XS, spodnie 38 i rękawiczki). Ponieważ spodnie przy kucaniu trochę mnie cisną, więc postanowiłam wziąć się jednak za siebie i zrzucić ponownie przynajmniej te 3 kg, a jak pójdzie dobrze, to może uda mi się osiągnąć moją wymarzoną wagę.
Dzisiaj zjadłam:
śniadanie crunchy z mlekiem
II śniadanie activia pitna
obiad: trochę dziwny - śledzik z bułeczką - chciałam już wyrzucić słoik i na razie koniec z takimi rarytasami.
przekąska: chrupki kukurydziane i kapusta kiszona
kolacja: zupa królewska z filetem z kurczaka.
No i oczywiście poćwiczyłam: 20min stepper, 40min rower stacjonarny, brzuszki, troszkę nogi i ręce.