No tak. Boję się stanąć na wagę. Nie wiem czy poszła w dół czy w górę. Nadal wstaję o 5.30 i jeżdżę na rowerze przez przynajmniej 30min. Potem w ciągu dnia nie mam czasu na ćwiczenia, bo przecież zaczyna się jesień i czas przetworów. Codziennie przygotowuję pomidory do suszenia, jabłka na wino. Wracam z pracy i biorę się do roboty. Poranki są więc tylko dla mnie. Dzisiaj wstałam nawet o 5.15 i pedałowałam przez 45min. Bardzo mi się podoba nowy styl życia. Najbardziej zaskakuje mnie to, że po takim poranku mam energię przez cały dzień.
A dzisiaj pochłonęłam:
I śniadanie - 2 kromki chleba żytniego razowego z serkiem Tartare łososiowym (220)
II śniadanie - jogurt z ziarnami (160)
obiad - warzywa z filetem z kurczaka (250)
przekąska - ciastka zbożowe i kawa (150)
kolacja - podjadane suszone pomidory (250?)
Razem 1030.
Jutro dzień ważenia.
nelka70
14 września 2012, 09:44jesteś WIELKA!! jak Ty to robisz, że potrafisz wstać rano, żeby ćwiczyć?? próbowałam kilka razy... wytrzymałam tylko kilka dni... w każdym razie mobilizujesz mnie bardzo... wczoraj w końcu wsiadłam na stacjonarny... dzięki