W sumie chyba całkiem niezły mam ten efekt diety. 10,5 kg w 10,5 tygodnia. Najwięcej schudłam w pierwszym tygodniu bo 4 kg, ale przyznam, że czekając na przygotowanie diety zrobiłam sobie tydzień maślankowy w celu obkurczenia żołądka i przygotowania się psychicznie do odchudzania.
Wiem, że niektórzy krytycznie patrzą na moje zimne prysznice poranne, ale dzięki temu moje ciało ładnie się obkurcza nie zostawiając wiszącej skóry, bo poprawia się krążenie. Po każdych ćwiczeniach biorę najpierw gorący, a potem zimny prysznic. W końcu muszę brać pod uwagę, że już nie jestem nastolatką i moje ciało też nie jest już takie jędrne jak kiedyś, ale dzięki wspomaganiu wyglądam całkiem całkiem. Najtrudniejsze przede mną, bo muszę zrzucić z bioder i ud, a to jest masakrycznie trudne.
Postaram się w końcu porobić fotki i je udostępnić, żeby nie być gołosłowną.
Śniadanie - 2 kromki chleba chrupkiego z kremem łososiowym, tuńczykiem i rzodkiewką
Potem jazda na rowerze: najpierw rundka z pieskiem, a potem 47km sama (2h12', spalone 1538kcal).
obiad - lekki bigosik
przekąska - jabłko gotowane z nutellą śliwkową
Spacer z psem 3km.
kolacja - brokuły z rodzynkami, płatkami migdałowymi i jogurtem.
Był dzisiaj cudowny dzień, nie mogłam usiedzieć w domu. Rano było chłodno i jeździło się fantastycznie. Musiałam iść z Zuzaczkiem na długi spacer.