Znów mam mieszane uczucia. Przez tę wichurę nie było ani biegania ani basenu, a od rana do 19 byłam na uczelni z przerwą na zakupy, więc nie było też ćwiczeń w domu. Z kolei z jedzeniem nie przegięłam- wręcz przeciwnie, Vitaliusz oszacował moje wczorajsze posiłki na niecały 1000 kcal.. To wszystko przez to, że nie miałam nawet kiedy zjeść. Słyszę, że nadal dmucha strasznie na dworze, więc pewnie dziś nie ruszę nosa poza mieszkanie, ale będę mieć pół dnia tylko dla siebie, więc spalam kalorię przy sprzątaniu, pakowaniu prezentów i skalpelu:-)
Idę jeszcze wciągnąć pępek, a wieczorem napiszę jak mi poszło.
Pozdrawiam;)
Dzień 11/100