W niedziele zrobilismy 30km na rowerze i wczoraj jak gotowałam obiad maż stwierdzil,ze mozemy powtorzyc.Zjedlismy i wskoczylismy na rowerki:)Na dzien dobry poślizgnęłam sie i wywrociłam(no i dzis rano okazało sie,ze nadgarstkiem nie ruszam:/)Ale i tak chyba nawet wiecej niz 30km zrobilismy.Ogolnie 3.5h.Zaczymywalismy sie czasmi,bo moj maluch lubi szukac grzybkow.Znalezlismy kilka kanii,kurek i kozaczków.A na deser calkiem sporo,jak na ta pore roku boróweczek.Były pyszne.
Tylko,zeby mnie tyłek tak nie bolał od siodełka:P
Jestem po sniadaniu,zaraz robie A6W i zobacze co tam jeszcze.
Na obiad beda oponki.Postaram sie zjesc sladowe ilości:)Mąż i syn od rana ociekaja slina na sama myśl:)
Miłego dnia!
.morena
2 października 2012, 10:48chciałabym takiego męża, który chciałby ze mną na rower iść :) super! Tak trzymajcie :) oj ale uważaj na siebie!! A co do tyłka to ja również mam nie wygodne siodełko, przydala by się jakaś poduszka :D miłego dnia:)
good.day.my.fat.angel
2 października 2012, 08:54No to nieźle się wczoraj napedałowałaś, super :) I współczuję z tym nadgarstkiem, oby szybko Ci przeszło!