Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
no i nic


No nie idzie za cholere nic a nic, a raczej w gore. ok przedwczoraj po zupie zjadlam kawalek piersi z kurczaka w sosie cytrynowym-pozegnalna kolacja mojej wspolokatorki, ciezko bylo odmowic. wczoraj grzecznie i pieknie. na dodatek cwicze: pon bieg (35 min) i rower (55 min), we wt rower (ponad godzina), w srode bieg i rower (jak wyzej) ok pozniej bylo full alkoholu i drinkow, w czw umieranie i tylko 25 min roweru, wczoraj bieg i rower (czasowo jak wyzej) i co i dzisiaj 63,6. cholera wie czemu naprawde...ok w tym tygodniu byla ta impreza z alkoholem i wpadl ten kurczak, a tak to pieknie sie trzymalam i guzik. dzisj bylam biegac (40 min) porozciagalam sie (5 min), pojezdzilam na rowerze (25 min+czeka mnie kolejne 20), na sniadanie zjadlam owsianke (chude mleko, 5 lyzek platkow owsianych), na II sniadanie 2 plastry szynki i zoltego sera (musialam go skonczyc), na obiad planuje grillowana piers z kurczaka i kalafiora z wody, gorzej z kolacja: umowione aperitivo i kolejna impreza na plazy, jedzeniowo sie nie obawiam, tylko alko....
ale kurde, naprawde nie wiem, co jest z ta waga. bylam grzeczna przez ostanie czasy i tyje jak prosie na rzeznie...

  • Lilka1986

    Lilka1986

    21 listopada 2012, 22:36

    Spokojnie u mnie waga tez baaaaaaaaaaardzo pomału się rusza.Cierpliwości i nie poddawaj sie!!