Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzien xyz


no i za cholere nic nie idzie. ok, nie jestem na jakies tam mega scislej diecie, bo czasami padaja jakies wieczory, ale bez przesady, caly czas moja waga idzie w gore. biegam okolo 3 razy w tygodniu, jezdze czesto na rowerze i nic, wpadnie mi jakas kolacja z kumpela, zjem normalnie i nastepnego dnia kg wiecej, nie wiem, co jest. 
sniadanie: ok 200 g jogurtu wlasnej roboty, ok 40 g platkow owsianych (jutro kupuje otreby), pol jablka, kawa z chudym mlekiem (ok 140+140+20+50=350)
obiad: piers z indyka (kolo 120 g) grillowana, kalafior (ok 400 g) (ok 114+88=202
kolacja: mix salat, z 3/4 pomidora, 1/3 ogorka, 1/4 papryki i z mala puszka tunczyka (plus ocet balsamiczny i pol lyzeczki oliwy, sol, pieprz) (ok 27+18+28+22+57+50=202)
ruch: 45 min truchtania (373,5)
30 min jazdy na rowerze ( 109,5)
35 brzuszkow (niby jeden brzuszek to 0,25 wiec spalonych kcal =ok 8)
SUMA: jedzenie: 754
    ruch: 491

Wiem, malo jedzenia, wiem, ze w sobote to dwa takie dni mi sie zmieszcza w kolacji (aperitivo i wieczor w lokalu), ale kurde, no powinno cos byc mniej. wg fantastycznego kalkulatora przemiany materii powinnam zjadac 1990, mam zwalony metabolizm, wiec mysle, ze tak 1700 wiec dzisiaj mam niedobor kcal:
1700-754+491=1437