Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
w czasie deszczu...


Jak w tylule, w czasie deszczu ludzie mokna. Jak szlam rano na uczelnie, padalo, ale normalnie, ale jak wracalam, to ciurkiem lalo, w butach to plywalam, a w jeansach przemoknietych ciezko sie szlo. 

z nauka juz lepiej, ale za duzo czasu marnuje na necie, najgorsze jest to ze wszystkie slajdy mam w kompie, dzis jeszcze z dwie godzinki poucze sie, choc jestem zmeczona, po calym dniu.

ogrzewanie wczoraj wlaczyli na godzine, dobre i to, przynajmniej wiem, ze dziala.

dzis dzien 4, dobrze jest

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, II sniadanie: jablko z cynamonem, kawa z mlekiem, obiad: indykoburger sztuk 2 smazone na grillu, brokuly, podwieczorek: dwie mandarynki, kawa z mala iloscia mleka, kolacja: kurcze w sosie z karczochami i smietana, szpinak, brokuly, herbata i moze bedzie kawa, choc sprobuje nie.

ruch: skalpel Chodakowskiej, masakra chyba zle wykonuje cwiczenia, bo kolaja bolaly.