Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
#3


Wczorajszy dzień = DIETA RIP. Niedziela, 2 obiady i to nie dietetyczne i ciastki <3. Pierwszy w domu, drugi u babci, mam taką słabą wolę. Ale jak śpiewała kochana Edith Piaf "Non, je ne regrette rien", tak i ja niczego nie żałuje. Wczoraj również zaliczyłam koncert Dżemu! A co! Zabawa przednia. Następnie grał Future Folk, ale moi towarzysze nie chcieli już zostać - (Kacper l. 10 już narzekał i bał się bo w oddali było widać błyskawice). Nie ćwiczyłam też - jedynie tego żałuje, ale naprawdę nie miałam kiedy. W domu byłam jedynie rano. Potem u babci, potem koncert wróciliśmy i poszłam spać. 

Dzisiejszy dzień - Olka jest worem. Nie wiem czy to zbliżający się okres, czy upały, czy źle śpię. Nie wiem. Czuje się okropnie. Zaraz podniosę dupę i zrobię skalpel Ewki, to może się rozruszam. A wieczorem, wieczorem w planach mam porządny trening. (cwaniak)

Dieta z 30.08.2015

* śniadanie: 2 kanapki z serkiem "Twój Smak" i pomidorem ( UWIELBIAM TO! I mi się chyba nigdy nie znudzi :D)
* obiad I: ziemniaki, schabowy z kury (tak, smażony w panierce jak na niedzielny obiad przystało), mizeria (ogórki, jogurt, ocet jabłkowy i miód) ,  pomidorki
* obiad II: frytki, udko z kury i kalafior
* deser: kawałek sernika i 2 ciastki, KAWA MROŻONA 

Trening z 30.08.2015

BRAK ;(

  • Manaaa

    Manaaa

    31 sierpnia 2015, 14:03

    Ja też miałam słabą wolę, ale to wszystko się składa na to, że nie chcesz chudnąć. Powiesz, że chcesz, ale uwierz, że tak nie jest. Jeżeli ktoś czegoś na prawdę chce to robi wszystko, aby osiągnąć cel, staje na rzęsach i opiera się pokusą. Co do śniadania, to ta morfina :P, oh, ale jestem okropna :P. Mam ochotę wspomnieć też coś o miodzie, ale się powstrzymam :P.

    • rooreck

      rooreck

      31 sierpnia 2015, 18:48

      Ja sama nie wiem czego chce... Chwilami się sobie podobam, a chwilami nie. Wiem, że do mojej idealnej sylwetki nie muszę zrzucić tak jak mam na pasku ponad 10 kg. Mi by starczyło schudnąć 5, więc może przez to nie mam takiego parcia, moje samozaparcie nie jest aż tak duże. Większym problemem od silnej woli jest SYSTEMATYCZNOŚĆ. Ćwiczyć co drugi dzień, albo codziennie. TO JEST DLA MNIE HARDCORE. A co do Ciebie, to tak jesteś okropna. :D Wiem, że morfina, ale chyba mnie to aż tak nie rusza (uzależnienie lvl hard), a miód - fruktoza i inne fujki, tylko, że one zawsze tam były, są i będą. Dlatego wolę chyba się skupić na wybieraniu jak najmniej przetworzonej żywności niż na rozdrabnianiu i doszukiwaniu się mało szkodliwych substancji. Dopóki nabiał, gluten i inne takie mi nie szkodzą - będę je jeść. P.S mój odwyk od cukru totalna porażka - dzisiejszy dzień nie wiem, czy to bardziej przez pogodę, czy przez to, że wróciłam do cukru, czy że go nie jadłam okropnie odbił się na moim zdrowiu...

    • Manaaa

      Manaaa

      31 sierpnia 2015, 19:43

      Z miodem chodziło mi o to, że są to wymiociny pszczół i jakoś mnie odrzuciło hehe :P. Ale jest pyszny, bardzo lubię, tak samo bardzo lubię ryby i mięso, szczególnie wołowinkę, ale nie jem, bo lepiej się czuję nie jedząc. Wszystko może być powodem samopoczucia. Ale odsunięcie cukru jest również jak odstawienie papierosów, tak samo się organizm zachowuje. Jak smakuje to jedz, ja do niczego nie namawiam :D.

    • rooreck

      rooreck

      31 sierpnia 2015, 20:29

      Papierosy trochę inna kwestia i cukier też inna. O wymiocinach pierwsze słyszę i szczerze nie wiem skąd ty to dorwałaś. Owszem, pszczoły łykają nektar, który dostaje się do ich woli, a zawarta w ich ślinie inwertaza rozrywa wielocukier na glukozę i fruktozę. Wymiociny musiałyby być z żołądka, a tak nie jest. Wole to co innego. No ale oki oki. Rozumiem ; D. Nie ma nic silniejszego niż aspekt psychologiczny.

  • cathleen.x

    cathleen.x

    31 sierpnia 2015, 12:54

    Chyba będziesz musiała popracować nad silna wola. Ja jeszcze niedawno potrafiłam zjeść u każdego coś, czego nie powinnam bo po prostu nie potrafiłam odmówić samej sobie tej przyjemności, która niestety jak się później okazało odlożyła się w moim cialku ;)

    • rooreck

      rooreck

      31 sierpnia 2015, 18:12

      Wiem, że muszę. Ale z drugiej strony nie ma co popadać w skrajności, u babci bywam rzadko, a jak już jestem to wolę sobie pozwolić, nie umrę, ani nie przytyje 1000000 kg. Silna wola w domu i na mieście - tak. I wiem też, że jeśli sobie czegoś przez dłuższy czas odmawiam kończy się to źle, a mianowicie napadami... Przykładowo, mój chłopak je sobie przy mnie czekoladę, ja: nie, nie, nie. A na drugi dzień potrafiłam wszamać całą tabliczkę. Także wole sobie pojeść, pozwolić, a zrobić na drugi dzień cięższy trening, albo się trochę "przegłodzić", jeść mniej. To mój złoty środek.

    • cathleen.x

      cathleen.x

      31 sierpnia 2015, 21:07

      Oczywiście w skrajności też nie wolno popadać. Akurat u mnie jest w ten sposób, że moc sobie czegoś odmawiać i się potem na to nie rzucę. Jeśli coś odrzuce, to po pewnym czasie nie będę tego chciała, przestanie mi to smakować itd. także nie mam większych problemów :)