Wróciłam z podkulonym ogonem. Wiecie ile ważę? 86,9kg!!!!!!!!!!!!!
+ 6kg od ślubu :(
No ale tak to jest jak sobie człowiek całe wakacje dogadza a na podróży poślubnej to już totalnie wygasa mu jakiekolwiek poczucie opanowania się w jedzeniu.
Chciałam to mam.
10.10 idziemy z M na wesele do przyjaciół. Plan był taki, że na swój ślub nie uda mi się wylaszczyć na maxa, ale na ślub Mieciów to już będe lala jak złoto.
Mhm... to mi się udało - okrągła lala. Matrioszka wręcz.
Wpakowałam swoje cielsko do sukienki w której byłam w maju na komunii bo chciałam iść w niej na owe wesele. Taaa... 4cm brakuje żeby się zapiąć...
Mężowi też brakuje jakieś 5cm żeby mu się garniak nie opinał.
Aleśmy się załatwili.
Mam dokładnie 18 dni żeby coś z tym solidnie zrobić. Nie ma zmiłuj - dieta a wieczorem dres, adidasy i w plener...
Spaślak i Obżarciuch w akcji będzie. Oł je.
Mileczna
21 października 2013, 10:21i jak tam leci?
sierpien2013
3 października 2013, 08:42też jestem marnotrawna :D to chyba przez jesień :D ( na coś trzeba zgonić :) ) ale od DZIS, od TERAZ ruszam :D Ty też bo pamiętaj - wyścig trwa :) Zaraz znów Cię przegonię :D
nussell
23 września 2013, 18:37Trzymam za Ciebie kciuki