W czwartek wróciłam z Bulgarii. Podróż 2 dni samochodem okazała się wytrzymałościowo bardzo uciążliwa. No ale cóż, jakoś należało dostać się z powrotem do Polski.
Byłam w Sozopolu. Codziennie pogoda jak marzenie, kapiel w Morzu Czarnym, dużo zabawy w wodzie z falami, spotkania z meduzami, krabikami. Woda cieplutka - w porównaniu z Bałtykiem marzenie. Zasolenie duże, więc bez problemu pływałam żabką i na wznak. Żabką w Bałtyku nie wychodziło mi do końca (było na krótką metę) - kuperek ciążył mi do dołu. Tu nie było takich efektów. Na wznak pływam poprawnie i nie mam raczej problemów. Na plaży można było spokojnie bez obawy zostawić wszystko przy kocu i parasolu - nie trzeba było pilnować rzeczy. Moje dziewczyny czasami miały humorki, strasznie były dokuczliwe i upierdliwe, ale na szczęście trwało to krótko.
Nie ćwiczyłam, ale pływanie chyba zastąpiło ćwiczenia. Wróciłam do wagi sprzed wyjazdu - jest nawet nieco mniejsza. Fajnie. Najważniejsze, że odpoczęłam tak w ogóle (również od gotowania obiadów).
Żeby jeszcze sprawy osobiste układały się dobrze, albo lepiej niż teraz, byłoby fajnie, no ale cóż począć. Może przyszedł czas zmian... Pożyjemy, zobaczymy...
Czytając Wasze pamiętniki "zazdroszczę" co niektórym efektów. U mnie idzie to bardzo wolno i bardzo pragnę nie zaprzepaścić swoich "sukcesów" i nie zrezygnować, zapomnieć się przez "przypadek". Chciałabym wytrwać do końca zaplanowanego odchudzania. Mam czasami dni gorsze i nic mi sie nie chce, na niczym mi nie zależy - oby było ich jak najmniej albo wcale.
Czego na koniec Wam i sobie życzę :)
mnna
31 sierpnia 2007, 23:22Podziwiam Cię za Twoje sukcesy dietowe.Jutro więcej
dilmun
30 sierpnia 2007, 14:29Kochana, trzymam za Ciebie kciuki:)) A wakacje miałaś jak marzenie!!! Pozdrowienia, pa!!