Czas płynie, a u mnie brak zmiany - waga jak skoczyła, tak nie chce zejść na tę z pasku. Wiadomo - moja wina. Zamiast działać, czekam na cud. A cudów nie ma. Od jutra (dziś nie mam niestety czasu) wracam po miesięcznej przerwie do ćwiczeń i postanawiam też jeść trochę mniej, a słodycze zajadać tylko wyjątkowo. W sumie nie obżeram się, ale mniej ruchu po przyjeździe z Bułgarii, brak moich stałych, codziennych ćwiczeń powodują takie efekty, których nie chciałabym mieć. Nie wiem jak u Was, ale ja tak mam, że między kilkoma dniami są wahania do 2 kg w górę i dół. Przywykłam do tego (jak nie "babskie dni", to za mało ruchu, to tyci za "dużo" na kolację, to trafią się np. imieniny - o 18.00 - a od tej godz. nie powinno się już raczej nic brać do ust - a tu nie wypada itp. itd. itp. ).
I tak wkoło Macieju...
mimlus
14 września 2007, 01:52:)
mnna
11 września 2007, 21:10?????????????????????????????????????????????
mnna
11 września 2007, 21:10?????????????????????????????????????????????