Minął tydzień a ja niestety nie wróciłam jeszcze do 88 kg. I na pewno do końca września to się nie stanie. Nie ma możliwości.
A tak w ogóle to mam doła. W pracy potrafię zadbać, aby nikt tego nie zauważył. Zresztą jestem tak zajęta, że nie mam czasu na "myślenie o sobie". Potrafię zmobilizować się do działania w b. krótkim czasie. W domu totalna klapa - jakbym mogła, to nie robiłabym nic. Ale robię to "swoje" minimum, bo muszę (gotuje, robię zakupy,coś tam sprzątnę, zadbam o siebie...).
Dobija mnie wszystko: zachowanie dzieci, roszczeniowość innych, obojętność, brak możliwości zmiany "rzeczywistości", w której żyję, świadomość, że codziennie to samo "mam do załatwienia", tak, jakby nikt inny nie mógł przejąć części moich "spraw". Może gdyby ktoś co pewien czas zobaczył moje starania, codzienność nie byłaby taka szara? Może.
Czyżby już jesień dawała mi się we znaki...
ananies
22 września 2007, 02:53"tak, jakby nikt inny nie mógł przejąć części moich "spraw"." Może, jeśli nie domownicy, to zwyczajnie w świecie co jakiś czas opłać panią sprzątającą i po sprawie. Takie banalne sprzątanie domu, gdy przychodzi się zmęczonym po pracy, wydaje się wręcz katorgą. Zdecydowanie polecam, sama od dawna tak robię. :)))
Czesia222
17 września 2007, 09:15Ojjjj Kochana! Weź sie w garsć bo aż mi sie smutno zrobiło jak to przeczytałam! Jesteśmy z Toba! Nie daj sie jesieni!;)) uśmiechnij sie do siebie;)) weź sie w garść;) trzymam Kochana za Ciebie kciuki! ;) Buźka!!