Ostatnie miesiące w pracy byłu raczej udane. "Narobiłam" się i jestem zadowolona. Niestety problemy nazwijmy je domowe kruszyły i nadal kruszą moją już nadto nadwątloną psychikę, cierpliwość, wyrozumiałość.
Problemy, z którymi się borykam od kilku miesięcy, chyba mnie przerastają albo może nie umiem sobie z nimi poradzić i zadziałać właściwie (skutecznie) -a powinnam! Skuteczność moją torpeduje moje dziecko. Mam wrażenie, że nie chce "samo sobie pomóc"... No cóż próbuję działać, ale chyba nie wychodzi mi to dobrze... ale próbuję....szkoda, że się "oddalamy" często od siebie- a to przeszkadza działać w zaradzeniu w złych chwilach .
A moja waga - raz większa, raz mniejsza (97- 98 - 97 - 96-100 - ...) - teraz znowu tak wzrosła, że już tracę nadzieję na lepsze czasy (to tracę apetyt, żeby za chwilę zajadać problemy - ta huśtawka mnie rozregulowała).
bezkonserwantow
5 lipca 2008, 14:10:)
bezkonserwantow
29 czerwca 2008, 00:11<img src="http://img76.imageshack.us/img76/3417/2057101tz3.jpg" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/><img src="http://img76.imageshack.us/img76/3417/2057101tz3.6ed1561725.jpg" border="0">
bezkonserwantow
28 czerwca 2008, 12:01trzymaj się i nie daj problemom!