W tym miejscu, nim zacznę, oczywiście chciałabym, aby wszystkie klawe, jare i aktywne Panie Emerytki przymrużyły na mnie oko ;) Wszak tytuł jest tylko żartem.
...podobnie jak moja wydolność. Ale to akurat bardzo kiepski żart, zupełnie nieśmieszny.
Dzień generalnie zaliczam do udanych. Jako iż jestem osobą wyjątkowo roztrzepaną i zapominalską, pracuję od jakiegoś czasu nad podtrzymywaniem codziennej rutyny. W te codzienne rytuały wpisują się poranne zabiegi na moją nieposłuszną skórę na ryjku, pilnowanie odpowiednich porcji witamin i ćwiczenia rysunku po południu, a od wczoraj, zdaje się, doszły jeszcze ćwiczenia. Wszystkie "zadania bojowe" zostały dziś wykonane, włącznie z kolejnym cardio, po którym znów, tak jak wczoraj, omal się nie załamałam.
Mam nieco ponad dwadzieścia lat, a czuję się na sześćdziesiąt. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo, bardzo wstyd mi pisać, ale wczoraj wytrzymałam tylko dwanaście minut ćwiczeń. Z przerwą na łyk wody. Dwanaście. Minut. Z PRZERWĄ jeszcze. Chryste Panie.
- Coś ty ze sobą zrobiła? - dogryza mi znajomy już głosik w wyobraźni. - Zobacz tylko, co się stało z tą dziewczyną, która wymiatała ponad godzinne sesje na Stepmanii na ekspercie! O, Pfllllplplplp, sflaczała. Jak balonik. PFLFLLFLF!
- Zamilcz pókim dobra - syczę. - I tak z dnia na dzień jest lepiej. Sama widziałaś, zrobiłam dwa razy więcej pompek i wytrzymałam już dwadzieścia minut, pobiłam swój obecno-tygodniowy rekord.
Wewnętrzne "ja" przytaknęło mi pobłażliwie.
- To cudownie, tak. Po dwóch "prawie-rozgrzewkach". Całkiem nieźle, jak na pasztecik.
No cóż, po takiej długiej przerwie i przy siedzącym trybie życia to ja za Chodakowską nie nadążę, Trecgirl też raczej nie zostanę, przyjmuję to jakoś z lekkością ducha (w przeciwieństwie do głosiku w mojej głowie, jemu to najwyraźniej bardzo leży na wątrobie). Ale jestem zawzięta i wiem, jak to będzie działało za tydzień czy dwa. W końcu małe cegiełki tworzą wielki mur.
Póki co... jestem straaaaaaaasznie śpiąąą-hąą-hąca. Hrrrr.
DarkaGratka
3 lutego 2016, 21:28Moja kondycja leży i kwiczy, ale chodzę szybciej i dłużej bez zmęczenia od wszystkich moich znajomych ;) Taki mój mały sukces. Niestety, 10 minut bezbłędnie wykonanych ćwiczonek z Mel B, choćby tych na pośladki, bez choć 3 sekundowej przerwy co jakiś czas nie dam rady zrobić :/ Ale wszystko przed nami :D
Shackles
4 lutego 2016, 07:09Tajeeest! To już chyba nawet nie jest 'pozytywne' myślenie, tylko 'racjonalne' ;) A marsze też są świetne, jestem w ogóle typem łazika, więc druga rzecz jaką mamy wspólną :D Niech no tylko tu, gdzie jestem, skończą się sztormy i ulewy... wyleję się na spacery jak budyń :D
DarkaGratka
4 lutego 2016, 08:20Marsze mam we krwi XD Zimą miałam nawet sposób na katar- 8 kilometrowy spacer lasem do babci na wieś. Nie wiem dlaczego to działało- albo solidne marzniecie, ruch i czyste powietrza dawało odporności gigantycznego kopa na rozpęd, albo babcina herbatka z miodem i domowym syropem z malin tak pomagała ;) Nie mogę się doczekać aż zwiedzę okolice miasteczka mojego lubego- tyle nowych ścieżek do odkrycia... Niech w końcu będzie ciepło! :D
Niesia92
3 lutego 2016, 21:00ej też tak mam:P i nie wiem kiedy dojdę do kondycji 20-latki;p no dobra 30-latki;p
Shackles
4 lutego 2016, 07:06Wiesz co, Niesiu, ja myślę, że najważniejsze, to się nie porywać :D Kroczek za kroczkiem, rozsądnie (żeby dysk nie wypadł, heheh xD), bo jak się porwiemy i będziemy próbowały komuś dorównać, to się szybko zniechęcimy ;) A w końcu złapiemy tę marchewkę na kiju :D
Niesia92
4 lutego 2016, 08:04ja generalnie jestem teraz strasznie ograniczona czasowo, już nawet nie mam mocy myśleć o ćwiczeniach, a co dopiero ćwiczyć:P