Ciężko mi podliczyć koszty mojego odżywiania, bo zazwyczaj nie dopada mnie ten znany wszystkim gospodyniom domowym pech, kiedy wszystko kończy się w domu jednocześnie i trzeba zamówić pizzę (a szkoda, zawsze byłby to dobry pretekst do pożarcia pitcałki...). Ale dzisiaj akurat wpadły większe zakupy na ostatni tydzień redukcji i udało mi się nawet nie zapomnieć o paragonie, więc mogłam co do grosza podliczyć, ile przejadam. A więc co następuje:
- mix sałat 2x50 g
- jarmuż 200 g
- cebula czerwona 152 g
- ogórki małosolne 500 g
- pomidory 500 g
- energetyk zero kcal x2
- kakao
- woda niegazowana 2x1,5 l
- cola zero 2l
- polędwiczki z dorsza 500 g
- tuńczyk w wodzie 3x185 g
- napój migdałowy Alpro 1l
- kawa rozpuszczalna 200 g
- woda lekko gazowana 6x0,7 l
- pierś kurczaka 525 g
- cynamon 15 g
RAZEM: 95,90 zł
Jedzenia wystarczy mi na tydzień z okładem, jedynie z góry zakładam uzupełnianie wody, a jaja (50 szt x 60 gr = 30 zł) i kilka kilogramów cukinii zielonej i żółtej do nich przywiozłam z pobytu na wsi. W tygodniu czeka mnie też dostawa świeżej cielęciny również z tejże samej mlekiem i miodem płynącej krainy, a wszelkie makarony i kasze zajmują mi w dalszym ciągu 2/3 kuchennych półek, bo przecież nie sposób mieć w domu tylko jednego rodzaju kaszy, no heloł.
No i teraz pytanie, czy to dużo czy mało? Porównać to łatwo:
dorsz 4 porcje = 20 zł = średnia pizza margharita
sześć butelek wody = 5 zł = puszka red bulla
pół kilo piersi z kurczaka = 8 zł = litr lodów nie-tych-najpodlejszych
50 ekologicznych jajek z wiejskiego gospodarstwa = 30 zł = duży chicken box z Maca
pół kilo pomidorów = 4 zł = dwa snickersy
Czyli po lewej stronie produkty, które będę jadła przez kilka dni, a po prawej moje menu z typowego jednego dnia z czasów, w których kompletnie nie umiałam w jedzenie. Wiem, że nie każdy ma możliwość ekonomicznego żarcia non stop podobnych produktów przez kilka dni pod rząd - za czym idzie uniknięcie marnowania i psucia się jedzenia, bo na przykład gotuje dla rodziny i musi mieć różnorodną lodówkę, aczkolwiek ja, dbając tylko i wyłącznie o swoje kubki smakowe i brzuszek, mogę sobie na to pozwolić.
Ogólnie rzecz ujmując, na jedzenie wydaję miesięcznie ok. 400 zł. Na odchudzające jedzenie. Na dietę. Na zdrowe produkty. A TO PODOBNO TAKIE DROGIE I WYMYŚLNE... Pewnie, zwłaszcza warzywa i owoce w sezonie letnim. NO ALE TO TRZEBA DŁUGO STAĆ PRZY GARACH... Pewnie, zwłaszcza kiedy wrzuca się do jednego ryż, bulion, warzywa i mięso, przykrywa i idzie robić manicure, a wraz z pociągnięciem lakierem ostatniego paznokcia ma się gotową michę. Sorry, ale nie ma dobrych wymówek dla wymigiwania się od zdrowego odżywiania!
Mileczna
12 lipca 2017, 08:59mnie to zapewne zlinczują ,ale z mojego budżetu wynika że bycie na djecie jest znacznie tańsze :))) Po pierwsze nauczyłam się robić przemyślane zakupy ,po drugie znacznie mniej marnuje jedzenia, po trzecie częściowo mam ograniczone ilości ( w myśl zadady ,że warzyw nie oraniczam). Oczywiście Zima warzywa drożeją ,ale czasem warto spojżeć w strone mrożonek....jeżeli chodzi o zdrowe mięso ,lepiej kupicz czegoś troche mniej ,a smaczne I zdrowe ,niż sto kilo cieknące tłuszczem I przemielone razem z wozem :))) Najgorsze dla mnie jest to ,że ludzie właśnie w kóło powtarzaja jaka to zdrowa dieta jest droga - a ja im odpowiadam ,że na nie zdrowe jedzenie mnie po prostu nie stać :)))
Barbie_girl
10 lipca 2017, 17:35U mnie wychodzi duzo drozej ale ja tez inne ceny w UK :) Kupuje tez produkty bez luktozy takze sa drozsze od tych normalnych i produkty jak makaron itd wszystko bez glutenu takze tez jest drozej ale wiem ze mozna taniej wszystko ogarnac :) Nie wiem jak w Polsce ale w UK niestety taniej jest sie odzywiac nie zdrowo niz zdrowo idziesz na Tesco Pizza kosztuje 1 funta i sie najesz idziesz do sklepu funciak i masz 5 MARSOW za 1 funta gdzie naprzyklad orzechowy zdrowy baton EAT NATURAL 2.50 za 3 sztuki wiec ludzie ( kiedys ja sama ) wybieralam to niekoniecznie zdrowe jedznie ;( przykaladowo moj losos kosztuje polowe tego co Ty wydajesz na caly tydzien jedzenia ale tak juz jest i trzeba sie z tym liczyc ja wole wydac wiecej ale znesc zdrowo i nie tyc ...niestety smutne to szczegolnie ze widze tone dzieci ktore nie sa grube a otyle bo rodzic woli dac 2 funtow i dziciak sie naje w fast food ;( przykre to bardzo
editka86
10 lipca 2017, 18:03Dla mnie to też paranoja. Teraz sezon więc owoce ciut tańsze ale jak widzę to że paka betonowe czy tam chipsów za funciaka a 5 jabłek czy garść malin za 2.5 to się za głowę łapie. Ponad 3 lata tutaj a dalej mnie to dziwi
Barbie_girl
10 lipca 2017, 18:13dokladnie wczoraj kupilam maliny i borowki i jabla ( pink lady) 9 funtow ! normalnie masakra zostaje nam jesc babny sa tanie hehe :D
Barbie_girl
10 lipca 2017, 18:14banany mialam na mysli hehe
reksio85
10 lipca 2017, 16:00u mnie podobny budżet: 400-500 zł na miesiąc (włącznie z zachciewajkami typu lody, guma do żucia, czy napój). Nie wliczam to np jedzenia ze spotkań ze znajomymi na mieście (ze 2-3 razy w m-cu, ale to niez nie fast food, tylko jakiś dobry obiad). Można :) PS. Cola też mnie czasem ratuje ze słodyczowego głodu ;)
pani_slowik
10 lipca 2017, 13:16Boziu, czytam niektóre komentarze poniżej i normalnie śmiać mi się chce :D głupie wymądrzanie się, że śmieciowe żarcie jest tańsze i grubasowi nie przetłumaczysz... kwestia interpretacji tak naprawdę. moim zdaniem zarówno zdrowe jak i niezdrowe jedzenie kosztuje TYLE SAMO, naprawdę! grubas to grubas i jeśli mu nawet zależy na pieniądzach to i tak kupuje to najpodlejsze jedzenie i też to, na co ma akurat ochotę, bo na tym właśnie kręci się cały "biznes kompulsywnego jedzenia", że nad tym nie panujesz - wiem to z doświadczenia i mogę wymienić mnóstwo przykładów tu na Vitalii. ale okej, idąc tokiem myślenia niektórych możemy kupować też najtańsze śmieciowe żarcie, lecz takiego jedzenia musimy zjeść WIĘCEJ, aby być sytym - to nie jest tak, że zamiast Snikersa kupisz tańszy jego zamiennik za 70 gr i na tym jednym X batoniku się skończy, za pięknie by było.. to są ilości "hurtowe", których człowiek opętany kompulsem już nie wlicza. wymówki zawsze będą wymówkami, ale akurat ta, że zdrowe jedzenie jest drogie to mega argument jako zezwolenie do opychania się i tycia. sorry, ale w dzisiejszych czasach (szczególnie mieszkając w dużym mieście) nie ma opcji aby, któraś półka ZDROWE czy NIEZDROWE jedzenie "zwyciężyła" względem lepszej ceny... przecież co rusz jest market na markecie, a tam są super promocje, np. wczoraj w Lidlu dostałam cukinie po 1,89 zł za kilogram, czyli za równowartość tej najpodlejszej czekolady firmowej, gdzie porównujemy 100 gram, które Ci nie wystarczą z KILOGRAMEM czegoś zdrowego czym się obchasz do syta! to tylko głupi przykład, ale tego jest o wiele, wiele więcej.. tak samo należy zrozumieć, że wpis koleżanki był tylko POGLĄDOWYM i luźnym obrazem tego co akurat ona je i spoko. myślę, że jednak te 400 zł miesięcznie jest trochę za małą kwota do sklepowych realiów, ale tak jak Silene napisała jest to około 400 zł.. pamiętajcie, najpodlejsze jedzenie też swoje kosztuje, a pieniądze na leki, które wydacie kiedy zacznie sypać się zdrowie przez obżeranie się zrekompensuje Wam "wielkie oszczędzanie" i bilans finansowy wyjdzie na zero jak nie większy ;)
silene_1310
10 lipca 2017, 13:53O tak!!! Moje typowe weekendowe sniadanie, kiedy w niedzielę wracałam od rodziców do siebie porannym autobusem, wyglądało tak: sałatka z mozarellą/kurczakiem z biedry 7 zł + dwie/trzy bułki na słono i słodko 4-6 zł + napój 3 zł + słodka przegryzka typu batonik 2 zł = ok. 18 zł na samo śniadanie. A przecież jadłam jeszcze killa razy tyle w ciągu dnia, wizytując w okolicznych sklepach kilka razy dziennie. Oczywiście za każdym razem w innym, żeby ekspedientki nie pomyślały sobie, że coś nie tak z moim apetytem - jakby po dupalu i brzuchalu nie było tego widać :D. Dziewczyny cierpiące na kompulsy przejadają całe swoje wypłaty. Ja przez wydatki na jedzenie w II klasie średniej szkoły przez trzy miesiące nie placiłam czynszu, mimo że rodzice dawali mi na to pieniądze z nawiązką... Wydało się dopiero jak spółdzielnia zagroziła wszczęciem postępowania. Żarcie rzuca się ludziom na mózg. Duża w tym zasługa cukru i uzalezniajacych dodatków w pierwszym lepszym produkcie wziętym ze sklepowej półki. Masz rację, że grubasów średnio interesuje smak. Mama mi przypomniała w weekend, jak kursowalam w gimnazjum ze swojego pokoju do kuchni po stare drożdżówki przygotowane dla kur...
SoloLatina
10 lipca 2017, 18:22Komentarz został usunięty
SoloLatina
10 lipca 2017, 18:25@pani_slowik Zgadzam się w 90% poza tym że planując posiłki i mieszkając (i gotując na) dwie osoby to wychodzi naprawdę nawet mniej niż 400 złotych.. Warzywa w marketach są stosunkowo drogie ale już w warzywniakach jest lepiej. Do tego ziemniakami czy kalafiorem/cukinią można się najeść w przeciwieństwie do snikersa który powoduje wzrost a potem spadek cukru i wilczy głód :)
snowflake_88
10 lipca 2017, 12:38Ja na dwie dorosłe osoby, na zdrowe jedzenie wydaję jakieś 900 zł miesięcznie, więc wychodzi podobnie do Ciebie. Mam porównanie do swoich wydatków na jedzenie na studiach, w czasie kiedy odżywiałam się zdrowo wydawałam mniej niż w miesiącach w których królowało niezdrowe żarcie. Zaznaczam, że głodówki są mi obce, więc to nie o mniejsze ilości chodzi, a z tych niezdrowych opcji wybierałam raczej tańsze produkty, więc jak najbardziej się zgadzam - zdrowe jedzenie nie musi być drogie.
silene_1310
10 lipca 2017, 11:24Dziewczny, durne jest to wasze wyliczanie, ile z tego wychodzi posiłków na tydzień: obyście z taką skrupulatnością swoje gramatury wymierzały :). Nie chce mi się każdej z osobna powtarzać tego, co napisałam we wstępie i po liście, ze nie miałam pusto w lodówce i mam też inne prócz marketowych źródła jedzenia... Wyluzujcie trochę, bo to aż śmieszne, chodziło o normalną dyskusję o cenach jedzenia i glupich wymówkach, a wyszło jak zwykle.
roseshill
10 lipca 2017, 11:15Jak zaczęłam się odchudzać i inaczej jeść. Rodzice pytali się czy dam radę (utrzymuję się sama, praca i płaca średnia,a na głowie kredyt itd.) Jak się okazało gdy zaczęłam pilnować ilości i jakości jedzenia moje wydatki na ten cel były mniejsze. Przestałam również wyrzucać jedzenie, ponieważ wiem co i ile będę jadła, więc gotuję dokładnie tyle, ile zjem. Oczywiście, czasami zdarzy mi się, że nie dojem główki sałaty, czy szczypiorek mi zwiędnie, ale to są drobne rzeczy. Przestałam kupować słodycze, bułki i inne niepotrzebne rzeczy, które nabijały rachunek. Nie wiem jak w innych krajach, ale zdecydowanie dieta w PL nie wiąże się z większymi wydatkami na jedzenie.
braenn
10 lipca 2017, 09:04Fajnie, ale jestem ciekawa jak wygląda z tego tygodniowy jadłospis. Bo obiady to ja tu jak najbardziej widzę, ale resztę posiłków na cały tydzień to już niekoniecznie. Dałabyś radę napisać jak to komponujesz w posiłki? Co masz na śniadania/kolacje/przekaski?
silene_1310
10 lipca 2017, 09:08Jajka na sniadanie, mięso na dwa kolejne posiłki, ryba na kolację, do wszystkiego makarony, kasze i fura warzyw :).
braenn
10 lipca 2017, 10:51I te 500 g miesa kurczaka to Ci starcza na 2 posiłki dziennie przez 7 dni? To wychodzi 30 g na posiłek, ciut mało ;)
braenn
10 lipca 2017, 11:17Po pół kilo ogórków i pomidorów i na tydzień plus trochę sałaty to też nie jest jakaś masa warzyw i mi by to na pewno na całym tydzień nie wystarczyło. Także te koszty to jednak nieco większe mi się wydają niż podajesz. Ale to absolutnie nie krytyka, w zupełności się zgadzam, że koszty zdrowego jedzenia nie są większe niż przetworzonych gotowców.
silene_1310
10 lipca 2017, 11:21Szkoda, że nie opanowałam umiejętności pisania ze zrozumieniem: mam też cielęcinę i warzywa ze wsi...
mudid
10 lipca 2017, 08:56Nie zapomnij jeszcze o tym czasie spędzonym na kanapie przed telewizorem przełączając kanały, bo i tak nic nie ma - to też jest bardzo ważny powód nie gotowania sobie zdrowo ;)
angelisia69
10 lipca 2017, 03:12troszke malo tego jedzenia,szczegolnie wody.2 butle to u mnie na 2 dni
silene_1310
10 lipca 2017, 06:01U mnie na jeden, ale dopisałam, że będę dokupować na bieżąco - nie umiem donieść tyle wody, ile mi trzeba, za jednym razem ze sklepu :P.
angelisia69
10 lipca 2017, 06:03aaa to co innego,wiesz majac "suche" produkty ktore nawet ponad rok waznosci maja i starczaja na dlugo,to dokupujac warzywa i troszke nabialu,naprawde da sie tanio zyc.Kiedys wspominalam o tym u siebie,ale wiele Vitalijek pisalo ze za granica jest na odwrot,smieci sa za grosze a cos zdrowszego w cenie :/
silene_1310
10 lipca 2017, 07:52To tak jak Jurysdykcja napisała niżej o Francji. W której drogie są warzywa i owoce, mięso, a zaraz drogi zacznie być nabiał, bo odchodzi się od hodowli krów mleczych. Za to fast foody, Starbucks, jedzenie do odgrzania w mikrofali to taniocha i co z tego mamy? Epidemię otyłości w Europie i Ameryce. Możemy się tylko cieszyć, że u nas za bułkę z kuczakiem i liściem sałaty opakowaną w złote łuki dzieciaki muszą zapłacić tygodniowe kieszonkowe, zawsze to tonuje zapędy do żarcia śmieci :D.
zoykaa
9 lipca 2017, 23:59Nie czytam ,co tam napisala,bo nie moge napatrzec sie na zdjecie profilowe...pieknas!
SoloLatina
9 lipca 2017, 23:44Zgadzam się zupełności z myślą przewodnią że taniej jest zdrowo jeść! Z mojego doświadczenia kiedy nie jestem na diecie to po prostu jem DUŻO. Spełniam zachcianki języka a nie potrzeby mojego ciała. Tu batonik, tam lód tu cały ser pleśniowy znika w jednym posiłku... wszystko to drobiazgi ale zbiera się zbiera.. nie mówiąc o zamawianiu przez Pyszne.pl xD
theSnorkMaiden
9 lipca 2017, 20:59Masz absolutna racje a w sezonie naprawde za wiele nietrzeba sie nagotowac. Sa pyszne warzywa jak chocby fasolka szparagowa. A ja jako kompulsywny skrytozerca potrafilam pozrec jedzenie za 100zl w godzine...tymczasem teraz tez podliczajac moje zakupy nie sa wcale drogie.