Dzisiaj jest ostatni dzień wyzwania przysiadowego, od jutra zaczynam ścianę płaczu. Podczas ćwiczeń czuć że w tym tyłku coś się dzieje. Wczoraj była godzina treningu i dzisiaj też zamierzam ją zrobić. Przerwa w treningu wypada mi w środę więc wtedy mięśnie będą miały okazję odpocząć. Myślę żeby na stałe zostawić sobie przysiady w treningu - może nie koniecznie aż tyle bo dzisiaj mam przewidziane 250 sztuk, ale 200 w seriach po 50 chyba pozwoli mi na dalsze budowanie tyłka. Muszę też większą uwagę zwrócić na dietę, jakoś wczoraj mi kiepsko poszło i dzisiaj na wadze znów o 1 kg więcej a tak nie może być, chyba za mało wody wypiłam. Jakoś dzisiaj mam mniej sił, spać mi się chce i w ogóle ale i tak zamierzam trening zrobić.
Muszę się pochwalić że wczoraj całą noc nie spałam, bolał mnie brzuszek i robiło się niedobrze, musiałam rano wstać i był mąż w domu a mimo to i tak zrobiłam godzinę treningu. Wyglądałam jak mokry szczur próbując się wyginać jak pani z komputera, co chwile mąż się kręcił i wydawało mi się że patrzy jak na idiotkę i wiecie co po treningu powiedział? że jest dumny, że on nie dałby rady że by zrezygnował a ja dałam radę. Dzisiaj też nie mam siły ale mimo wszystko trening zrobię .
Muszę się trzymać planu, muszę schudnąć.
Blossom_
3 lutego 2014, 12:19musisz musisz i przy takim nastawieniu na pewno dasz radę ! ;)
Renfriii
3 lutego 2014, 11:42Słowa męża super motywacją oby tak dalej trzymam kciuki za ścianę płaczu :)
fokaloka
3 lutego 2014, 10:53No i bardzo pozytywnie! Super, że tyle ćwiczysz, a jeszcze lepiej, że mąż jest z Ciebie dumny :)