Witajcie!
Wczoraj nie było wpisu, ponieważ wieczorem niespodziewanie w moim domu pojawili się goście. Trening musiałam wykonać w okolicach północy. No ale cóż lepszy nocny trening niż żaden. Szczególnie, że dałam z siebie wszystko! Czasu na bloga niestety brakło. Dziś będzie lepiej. Jestem dumna ze swojego odżywiania. Wszytko idzie idealnie, przy czym dostatecznie nauczyłam się przemycać dietę do wszelkiego rodzaju wyjść, spotkań i randek (czytaj nie spożywam jak głupia zbędnych kalorii ze względu na towarzystwo, ale też nie głoduję i nie marudzę, że się odchudzam i nie mogę). Mój blender został dziś rozdziewiczony. Jutro planuję zabawę z miksowaniem zieleniny. Czeka na mnie też mój ukochany granat, którego dorwałam na promocji w polo.
Myślałam sobie dziś, że chciałabym w wieku 25 lat mieć skończone studia, tworzyć stabilny i pełen zaufania związek, być zadowoloną ze swojej figury, mieć włosy o wymarzonej długości i w końcu osiągnąć spokój wewnętrzny. Piszę to tu, ponieważ ostatnio natknęłam się przypadkiem na swój stary pamiętnik i sądzę, że miło tak wspomnieć sobie stare czasy i przekonać się co się zmieniło.
Trzymajcie się!