No tak-ta nieszczęsna niedziela.Z dietą tak sobie,natomiast ćwiczenia-porażka.Już się zdecydowałam zacząć a6w,kiedy zjawili się goście,a potem to ja musiałam jechać z synem do siostry,żeby mu kuzynka wytłumaczyła angielski.Jedynym plusem jest to,że chyba będę miała rowerek od szwagra(u nich stoi i tak bezużyteczny).Do tego uraził mnie mąż,bo powiedział,że i tak nie schudnę i zaczął się naśmiewać z mojej diety.Ja mu jeszcze pokażę!Zobaczy,że potrafię i dam rady.Jeszcze mnie będzie przepraszał za swoją niewierność.A tak naprawdę to mam dzisiaj jakiegoś doła.Od samego rana chodzę poddenerwowana i wszystko mnie wkurza.Nawet do dzieci nie miałam cierpliwości.Mam nadzieję,że jutro będzie lepiej.A jutro jeszcze wywiadówka.U młodszego już była,teraz czas na Damiana-6 klasa-może nie będzie najgorzej.Ej dość tego użalania się nad sobą.Teraz do łóżka a jutro do dzieła! PA WSZYSTKIM-TRZYMAJCIE SIĘ!
ewcia200518
21 listopada 2011, 14:14Tak to jest jak człowiek może poćwiczyć i ma chęci to zawsze coś znajdzie się na przeszkodzie,,,co do męża to mój taki sam:):) ale wszystko zależy tylko od nas:):)