Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Introwertyczka, miłośniczka książek, wielbicielka słodyczy i leniwa baba (o zgrozo!). Cały czas próbuję schudnąć i walczę z lenistwem. Skutki póki co są nieciekawe.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6275
Komentarzy: 92
Założony: 27 marca 2016
Ostatni wpis: 23 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
stara_panna

kobieta, 35 lat,

173 cm, 84.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 czerwca 2019 , Komentarze (1)

Dziękuję za komentarze pod poprzednim wpisem - każda rada i dobre słowo w takich kryzysowych chwilach jest na wagę złota. Wczorajszy dzień był już o wiele lepszy. Powstrzymałam to moje jedzeniowe szaleństwo, wypad na rower też mi dobrze zrobił. Pojeździłam po lesie, w ciszy i spokoju. Dzisiaj planuję powtórkę z rozrywki. Najpierw rower, a potem popołudnie z książką (ale zamiast ciastek będą owoce).

Moim celem będzie polubienie się z aktywnością fizyczną i wdrożenie jej na stałe w moją codzienność. Będę próbować.

Słyszałam, że w przyszłym tygodniu mają być mega upały, w takich temperaturach to ja przestaję funkcjonować. A jeszcze czeka mnie impreza urodzinowa. Pomijam, że będzie trudno utrzymać dietę, jakoś sobie z tym poradzę. Kiepsko raczej sobie radzę w kontaktach z ludźmi. Nigdy nie umiem odnaleźć się w towarzystwie, nie potrafię zagadać i zazwyczaj siedzę cicho, jak ostatnia niedojda.

Dzisiaj dzień też rozpoczęłam porządnym zdrowym śniadaniem. Owsianką z owocami.

płatki owsiane pół szklanki 220 kcal, banan 116 kcal, borówki amerykańskie garść 29 kcal, pół szklanki mleka 54 kcal, łyżeczka masła orzechowego 70 kcal, Razem: 489 kcal.

Udanej niedzieli!

22 czerwca 2019 , Komentarze (3)

Ostatni tydzień to była jakaś masakra. Poniosło mnie. Zaczęłam jeść ogromne ilości. I codziennie coś słodkiego, a to lody, a to drożdżówka, kawałek placka, czekolada. Ogłupiałam. I najgorsze jest, że nie mogę przestać. Jakbym była w jakimś ciągu. Na wagę nie wchodzę, ale tyję w oczach. Brzuch mi wystrzelił, spodnie robią się za małe. Wiem, mam to na własne życzenie. Ale kurde. Męczę się, odmawiam sobie tygodniami i z trudem gubię pół kilograma, a tydzień sobie pofolguję i efekt natychmiastowy. Jestem ogromna. Może dzisiaj już się opanuję. Kiedyś częściej miałam takie ataki jedzeniowe i myślałam, że już sobie z tym poradziłam, a tu znowu. 

Zjadłam pożywne śniadanie zamiast lodów z polewą : jajecznica z cebulką i pomidorem + chleb żytni razowy. Tym razem policzę nawet kalorie (dane z ilewazy): jajecznica z dwóch jaj na maśle + mała cebulka 216 kcal, pół pomidora 16 kcal, chleb żytni 3 kromki 238 kcal. Razem 470 kcal.

Wniosek? Zaskoczyło mnie, że pomidor ma tak mało kalorii, ale to dobrze. Z kolei chleb dość sporo, ale pocieszam się, że to żytni czyli zdrowiej. Jak na śniadanie jest ok.

Właśnie piję kawę (już bez czekolady!) i za dwie godziny planuję wyjść na rower. W ogóle zauważyłam, że jak się najem słodkiego, to później nie mam w ogóle energii. Jestem śpiąca i nic mi się nie chce, ciągle mogłabym leżeć. Chyba nadmiar cukru źle na mnie działa. Muszę wrócić na dobre tory. Pewnie znowu będzie jakieś 90 kg na wadze.


Nie mogę schudnąć. Jak pilnuję, co jem to waga waha mi się w granicach 85 kg i to jest mój jedyny sukces. Nie mogę zejść niżej. Obstawiam, że za mało ruchu. Czasami dodaję swoje posiłki do fitatu i jadam w granicach 1900 kcal. Badania robiłam, wszystko w normie. Jedyny powód to leniwa dupa. Zmuszam się do aktywności, ale z różnym skutkiem. Czasami mam duże chęci, a czasami to kara boska. Nie mogę się zarazić sportem. Zawsze mnie zadziwia jak te fajterki Chodakowskiej mówią, że już nie mogą żyć bez treningów, że muszą poćwiczyć, że dzień bez treningu to dzień stracony. Albo jak biegacze wstają skoro świt i idą biegać, bo chcą, bo lubią. Zadziwiające. I zazdroszczę tej miłości do aktywności fizycznej.

12 czerwca 2019 , Skomentuj

Mój poprzedni wpis to jednak straszna lipa. Dzisiaj na wadze 86,6 kg. No ja pie*dolę! Dzień później i i 2 kg więcej. Wczoraj to było za piękne, aby było prawdziwe. Co za beznadzieja! I pogoda mnie jednak pokonała. Ponad 30 stopni i nie mam na nic siły ani ochoty. Nie jestem w stanie zmusić się na ten rower. Kurde, ciągle mam jakieś przeklęte wymówki. Jestem rozczarowana sobą. Upał jest do dupy. A ja ciągle gruba. 

11 czerwca 2019 , Skomentuj

Czyżby po tygodniu jeżdżenia na rowerze już byłby efekt? Nie chce mi się wierzyć, ale z radością przyjmuję to na klatę. Na wadze pojawiło się 84,8 kg, czyli jest kilogram mniej. Hurra! :) Oby taka tendencja się utrzymała. 

Wczoraj znowu mi się strasznie nie chciało, ale w końcu się zmotywowałam i wyszłam z domu pojeździć. Nie mogę się poddać i zrezygnować! Rower przy takim upale to chyba najlepsza opcja. Wieczorem już tak mocno nie daje słońce, a i tak jestem cała mokra. Tak czy inaczej mam nadzieję, że jeżdżenie na rowerze stanie się moją codzienną rutyną.

9 czerwca 2019 , Skomentuj

Ciągle zaczynam. Chcę zdrowo jeść, być aktywna i rzecz jasna schudnąć. Robię postanowienia i startuję z nową energią. Przez kilka dni wszystko gra, a później cały misterny plan się rozłazi i dupa blada. Chyba każdej kobiecie, która walczy z nadwagą, zdarzyło się coś podobnego. Takie błędne koło.

Przez długi czas myślałam zero - jedynkowo. Wszystko, albo nic. Każda wpadka w postaci słodkiego, niedozwolonego posiłku, czy innego grzechu przekreślało moje dotychczasowo starania. Przestawałam się kontrolować i wszystko trafiał szlag. Od jakiegoś czasu zmieniam to podejście i jest inaczej, lepiej.

Jem zdrowo, używam zdrowszych, pełnoziarnistych zamienników, dużo warzyw, ryby i owoce. Raczej nie mam swojej diecie nic do zarzucenia. Ale! Zawsze musi być "ale". Moją największą słabością są słodycze. Uwielbiam ciastka, czekolady, drożdżówki, lody. Do kawy idealnie nadaje się kawałek placka, do oglądania filmu ptasie mleczko itd. Z tym mam problem i cały czas próbuję to rozsądnie ogarnąć. Z różnym skutkiem.

Drugi problem to brak ruchu. Do pracy samochodem, w pracy siedzę, w drodze do domu też wożę tyłek, a potem ciągle na kanapie. No tragedia! Zdaję sobie sprawę, że robię sobie krzywdę, ale lenistwo wygrywa. Miałam różne zrywy: najpierw ćwiczenia z Chodakowską, bo metamorfozy innych dziewczyn, bo są efekty. Poćwiczyłam parę razy i straciłam zapał. Później odkryłam Martę z CodziennieFit - super dziewczyna, bardzo lubię jej podejście do tego fit światka, ale znowu nie ćwiczyłam regularnie. Kolejne odkrycie to Monika Kołakowska - bardzo dynamiczne ćwiczenia, którym nie podołałam. Ale spodobało mi się to i po jakimś czasie znowu się poddałam. Przeklęte lenistwo!

Wczesną wiosną chodziłam o kijach - fajna sprawa, ale nordic walking robiłam tylko w weekendy, czyli dość niewystarczająco. Teraz przez ten upał zupełnie się nie mogę przekonać do tej aktywności. Postawiłam więc na rower. Lubię jeździć rowerem. Samej trudno mi się zmotywować do wyjścia z domu, ale od jakiegoś czasu (ech: od pięciu dni) wieczorem zmuszam się, żeby pojeździć. Najtrudniej to po prostu wyjść. Jak już wsiądę na rower i pojadę, to cieszę się z tego. Mam nadzieję i wierzę, że to coś pomoże!

Jutro się zważę i zobaczę, na czym stoję. Liczę, że jak dodam więcej aktywności fizycznej, to w końcu zacznę chudnąć. Kiedyś, jak jeździłam rowerem, to kilogramy uciekały. Oby była powtórka z rozrywki, bo już nie mam innego pomysłu.

17 marca 2019 , Komentarze (4)

Nie zaglądałam tu ponad rok. Przez ten czas przytyłam ponad 10 kg. Teraz na wadze jest około 90 kg. Widzę w lustrze, że jest źle. Przykre to. Nie ma chyba sensu się nad tym zastanawiać i biadolić. Lepiej zrobić coś, aby to naprawić. Zaczynałam już tysiące razy i w zaczynaniu jestem dobra, gorzej mi wychodzi wytrwanie w założeniach i dążeniu do zrealizowania celu. Ale muszę próbować. Dlaczego? Bo chciałabym nie wstydzić się, że mam zadyszkę wchodząc na piętro. Chciałabym być aktywna, poczuć się lepiej i mieć więcej energii. Bo póki co to siedzę tylko na kanapie i oglądam seriale. Ciągle sobie obiecuję, żeby to zmienić. Byłam dzisiaj na spacerze i widziałam ludzi, którzy biegali/jeździli na rowerze. Fajnie jest być aktywnym i mieć z tego radochę. Ja i moje lenistwo musimy się rozstać. Definitywnie. I tak samo ze słodyczami. Wielki stop. Ku lepszemu.

31 sierpnia 2017 , Komentarze (2)

Nie było mnie tu rok i prawdę mówiąc niewiele się zmieniło. Miałam lepsze i gorsze dni. Udało mi się trochę schudnąć, ale po chwili waga znowu wracała. Miałam skoki motywacji, kiedy to ćwiczyłam zawzięcie, ale potem znowu rezygnowałam zniechęcona.

 

Teraz od tygodnia ponownie staram się zorganizować i być nieco bardziej aktywną. Kondycję mam zerową, bo nawet 20 min treningu z youtube'a mnie wykańcza. Obiecałam sobie ćwiczyć co drugi dzień treningi przeznaczone dla początkujących, aby się rozruszać. Wróciłam do treningów z Primaverą i jak przestanę wypluwać płuca przy ich 20 min spalaniu, to przerzucę się na Chodakowską (jestem pod wrażeniem tych programów o fajterkach). Moim postanowieniem jest wprowadzić aktywność fizyczną w to moje kanapowe życie. 

Jeśli chodzi o jedzenie, to staram się zdrowo odżywiać. Nie mam problemu z jedzeniem warzyw, unikaniem fast foodów czy piciem słodkich napoi. Niestety nieco gorzej to wygląda ze słodkim, bo często mi się zdarza co podjeść, czy to w pracy, czy wieczorem w domu. Kilka razy robiłam zdrowe zamienniki - były smaczne, ale mimo to trochę nagrzeszę jakiś ciachem czy lodami. Do poprawy!

Obecnie ważę ok. 78 kg. Chciałabym do końca roku schudnąć przynajmniej 8 kg. Co prawda próbuję to zrobić od kilku dobrych lat i bez satysfakcjonujących rezultatów, ale mam nadzieję, że mi się to w końcu uda. Może jak będę tu częściej pisać, to bardziej się zmotywuję. Muszę dać radę!

23 sierpnia 2016 , Komentarze (7)

Nie idzie mi coś, jakoś kiepsko się czuję i nie mogę za nic się zabrać. Waga znowu skoczyła do góry, a wcale nie szalałam z jedzeniem. Jadłam zdrowo i nawet trochę ćwiczyłam. Zważyłam się i więcej, a pasek przy spodniach znowu musiałam poluźnić. No ja nie wiem, co robię źle.

Poza odchudzaniem naszła mnie ostatnio refleksja. Człowiek bez pasji, bez zainteresowań jest nudny i smutny. Widzę to po sobie. Przesiedziałam cały weekend w domu i znowu zmarnowałam czas przed komputerem, podobnie zresztą jak każde popołudnie i wieczór w tygodniu. Czasami poczytam książkę albo obejrzę film, a jak mam zryw to poćwiczę, ale prawdę mówiąc to nie mam żadnej prawdziwej pasji. Siedzę jak kołek w domu i zamiast wykorzystać jakoś ten czas (no właśnie jak?), to oglądam yt, przeglądam tysiące blogów i pamiętniki na vitalii, szukając inspiracji. Jak Wy spędzacie wolny czas? Jakie macie zainteresowania? Chciałabym się w coś zaangażować, nie być tak nudna.

15 sierpnia 2016 , Komentarze (2)

Nie pisałam dłuższy czas, bo coś ostatnio miałam smętny nastrój. Chyba jakaś przyśpieszona chandra jesienna, bo jeszcze nie do końca się ogarnęłam i ciągle jestem bez humoru. 


Ale z lepszych wiadomości, to poprzedni tydzień mogę uznać za całkiem udany, w końcu przystopowałam ze słodkim i nareszcie wystartowałam z ćwiczeniami. Były cztery treningi - trzy razy ćwiczyłam to (fajny zestaw na całe ciało, idealne dla początkujących). Raz zrobiłam Ekstra figurę Chodakowskiej - całkiem spoko, na drugi dzień czułam zakwasy w udach i trochę strzelały mi kolana, czyli technicznie pewnie coś źle robiłam, więc na razie sobie Ewkę odpuszczę.

Dzisiaj wystartowałam ponownie z ćwiczeniami, w końcu dzień wolny, więc trzeba to wykorzystać. I żeby poniedziałek dobrze zacząć, wybrałam te ćwiczenia: 

Trener bardzo fajny, ćwiczenia bardziej dla początkujących, bardzo mi przypasowały i nawet nie wiedziałam, kiedy zleciał mi ten czas.


Tak poza tym to zrobiłam coś dietetycznego do kawy. Padło na tort marchewkowy, przepis wykorzystałam z tej strony: https://app.vitalia.pl/2015/02/tort-marchewko... Trochę zmodyfikowałam pod siebie i wyszło całkiem niezłe. Nie prezentuje się może najkorzystniej, ale jest smaczne. :)


Waga 72,4kg. Ciągle waha się wokół tego, a marzę już o 6 z przodu. Teraz jak idą już chłodniejsze dni, to łatwiej mi się zmotywować do ćwiczeń.

31 lipca 2016 , Komentarze (4)

PODSUMOWANIE LIPCA

Lipiec minął nawet nie wiem kiedy, miesiąc przeleciał mi w zawrotnym tempie i najgorsze jest to, że wcale nie wykorzystałam tego czasu. Dni mijały, a ja nic produktywnego nie zrobiłam, głupie lenistwo. Moim największym problemem jest brak systematyczności i to, że szybko się zniechęcam. Ogólnie w lipcu szału nie było.

A W SIERPNIU...

Nie chcę żeby sierpień był też takim nijakim miesiącem. Chcę zadziałać, aby potem czuć, że dobrze wykorzystałam ten wakacyjny czas. Główny cel to wygrać z leniem, nie tylko w kwestii odchudzania i ćwiczeń, ale też całej reszty. Też tak macie, że ciężko Wam się do czegoś zabrać? Bo ja uwielbiam wszystko odkładać na wieczne potem, czy to napisanie projektu na studiach, czy sprzątanie pokoju.

Do zrobienia:

1. Ćwiczyć 4 razy w tygodniu (spodobały mi się ćwiczenia Primavery dostępne na yt, zrobiłam kilka podejść, trener jest świetny).

2. Zadbać o włosy (wypróbować olejowanie, może coś zadziała na to moja siano).

3. Ruszyć literaturę do magisterki.

Moja lektura do popołudniowej kawy. ;)