Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
weekend w Surażu


Właśnie wróciłem z dwudniowego wypadu do Surażu nad Narwią ze znajomymi z pracy. W sobotę rano zaspałem i zamiast 20 km zdążyłem zrobić tylko 13, potem w auto, 3h jazdy i spływ kajakowy. Właściwie „spływ” to brzmi zbyt dumnie, bo nie dość, że załoganta miałem nowicjusza, to na pozostałych kajakach naszej flotylli były albo pary mieszane, albo z małymi dziećmi… koniec końców spłynęliśmy niewiele szybciej od nurtu rzeki, 8 km w 2h. Za to dowiedziałem się, że już w środę niespodziewanie będę na prawdziwym spływie jak za dawnych dobrych lat… Już dawno straciłem rachubę który to będzie, chyba z dwudziesty. Start treningu brzucha odwlecze się o kolejny tydzień, ciekawe czy chociaż uda się pobiegać?

Dziś wstałem rano i zanim wszyscy wstali, wyszedłem na lekką dyszkę. Biegając w nieznanym terenie rysuję sobie trasę w connect.garmin.com i wgrywam do mojego Forerunnera, wtedy każde zejście z kursu zegarek sygnalizuje wibracją i komunikatem. Tak uzbrojony nie mogę się zgubić, prawda? Na pewniaka wyszedłem na dwór i tempem maratońskim pobiegłem przez puste miasteczko. Mimo dwóch piw, wypitych w sobotę przy ognisku, standardowe 6h snu wystarczyło, żeby odpowiednio wypocząć, więc puls trzymał się na niskim poziomie - lubię to! Za półtora kilometra dotarłem do lasu. Niestety piaszczysta droga była spulchniona kołami traktora, a bokiem nie dało się biec, bo trawa była całkowicie mokra (zresztą nadal mżyło). No trudno, po prostu trail, napieram, potem będzie lepiej.

Ale nie było, zgubiłem się. Nie dlatego, żeby sprzęt zawiódł – po prostu droga się skończyła na środku łąki i po 50 metrach biegu po kolana w mokrej trawie odpuściłem z braku perspektyw. Kilka razy jeszcze próbowałem szukać drogi na azymut, ale efekt był za każdym razem taki sam – droga kończyła się w środku lasu, w stawie albo na polu. Wróciłem z przemoczonymi butami, ale i tak zadowolony. BCAA, rozciąganie, prysznic i pędem na śniadanie, bo zaraz ruszaliśmy zwiedzić kładkę Waniewo (warto zobaczyć). 

Na zakończenie optymistyczny news z innej części forum. Pewna młoda dziewczyna poprosiła o poradę dot. zdrowia i w trakcie dyskusji okazało się, że świetnie biega. Była zupełnie nieświadoma swojego talentu, a doszła do poziomu ok. 40 min/10 km w dwa lata bez żadnego ukierunkowanego treningu! Udało mi się ją namówić na udział w zawodach i konsultację z trenerem LA. Może to przyszła mistrzyni Polski? Czuję się jak znalazca nieoszlifowanego diamentu i wciąż mam banana na twarzy, że ją przekonałem żeby to pociągnęła :) 

PS. W poniedziałek wieczorem muszę kupić namiot. Z braku czasu pewnie pojadę do Decathlonu i kupię jakąś opcję budżetową, bo na research i kupno gdzie indziej nie mam już czasu (na spływ jadę w środę rano). Chyba, że coś polecicie? Duża dwójka albo nieduża trójka z oddzielnym tropikiem, dobrą ergonomią, wysoką wodoszczelnością, chętnie niewielkie rozmiary po złożeniu i spory przedsionek.

  • haszka.ostrova

    haszka.ostrova

    16 czerwca 2014, 11:08

    Ależ u Ciebie aktywnie :) I myślę, że zasługujesz na miano naszego biegowego jubilera, wszystkim nam tu dużo pomagasz i zawsze dobrą radą służysz :)

    • strach3

      strach3

      16 czerwca 2014, 13:29

      Popularyzacja biegania to przecież moje drugie hobby. Cieszę się niezmiernie, że ziarno pada na podatny grunt :)

  • akuku3

    akuku3

    16 czerwca 2014, 09:42

    Podlasie, super klimaty! Udanego spływu, obyś się umęczył tak jak lubisz :) ps. z dziewczyną niezła historia, napisz nam potem jak sytuacja się rozwinęła.