Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6898
Komentarzy: 54
Założony: 22 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 11 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
swinka89

kobieta, 35 lat, Łódź

168 cm, 57.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 sierpnia 2015 , Komentarze (7)

Z upałem walczę uparcie. Piję zimne piwo, jem lody, owoce i nie tyję. Mój organizm nie ma siły tyć. 
W domu utrzymujemy przeciąg za pomocą skomplikowanej instalacji składającej się z miotły i mopa. 
Zapewniam treningi współlokatorowi w ramach, których biega po całym mieszkaniu wyłapując wszelkiego rodzaju latające tatałajstwo typu osy, ćmy, chrząszcze i chrabąszcze. 

Panowie przeżywają teraz błogi raj oglądając piękne, młode dziewczęta biegające w półnegliżu (chcę oglądać Twoje nogi, nogi, nogi) a panie często przeżywają koszmar widząc w tramwajach roznegliżowanych starszych panów, z brzuchem zajmującym dwa miejsca solidnie zroszonym potem.

Upał niektórym też wzmaga chyba uszczypliwość. Wrzuciłam zdjęcia na forum licząc na poradę dotyczącą pośladów… i już jakaś złota duszyczka doradziła pracę nad udami :D
A ja dalej uparcie noszę kiecki bo lubię moje masywne udziska :D


8 sierpnia 2015 , Komentarze (6)

Wiele lat byłam fanką szczupłych sylwetek. Miałam taką jedną koleżankę - wysoka ale filigranowa, drobne biodra, drobne ramiona. Wyglądała strzeliście i pięknie. I sama też chciałam taka być. 
Tylko to trochę jak osioł, który chciałby być żyrafą. 
Ja jestem sporo niższa, dużo masywniejsza. I choć zapewne mogłabym się wychudzić i mieć na dole to co chciałabym - wyraźną talię, idealnie szczupłe nóżki, brzuch tak płaski, że aż się zapadający - to nie powinnam. Wyglądałabym karykaturalnie - ramiona jak u pływaka a reszta z innej, chudszej bajki. 
Niewiele jest kobiet, które na granicy niedowagi wyglądają dobrze i proporcjonalnie. 

W ogóle zastanawiam się dla kogo kobiety chcą aż tak się suszyć? Przecież nie dla mężczyzn. Dla mody? Dla innych kobiet?

Ja wszystko rozumiem, sama dążę do bardzo jędrnej sylwetki żeby mi tam nic nie latało jak galareta kiedy wjeżdżam na starą kamienną drogę ale kurczę zatracać resztki proporcji dla mniejszego rozmiaru portek. Gdzie tu sens? Gdzie tu logika?

Swoją drogą - wiadomo, że każdemu facetowi podoba się co innego - ale jak koledzy grzecznie pytają "na chojraka ty się jeszcze odchudzasz?" a ja im wymieniam co chciałabym zmienić to pukają się w głowę. 
Zresztą dla nich komplementem jest stwierdzenie "ale ty masz fajne masywne uda!" a ja wiecznie odbierałam to jako afront. Dziś wiem, że nóg niczym modelka mieć nie będę a ich masywność nie musi być ich wadą a może być zaletą ;) 


Naprawdę się starzeję i żyję w coraz większej zgodzie ze swoim ciałem. 

4 sierpnia 2015 , Komentarze (1)

Całkowicie przez przypadek, całkowicie spontanicznie pojechałam na Woodstock. 
Jeżu, jeżu, jeżu jak było świetnie! 

W dużej mierze to kwestia ekipy i mojego cudownego kolegi, który grzał w nocy, tulił na koncertach i całował namiętnie. No. Co było na Woodstocku, zostaje na Woodstocku ale jednak fajny taki weekendowy romans i chwila oddechu od codzienności. 
Koncerty świetne, atmosfera świetna i nawet tojki w tym roku nie takie brudne. 

 Już szykuję się na następny rok! 

I - tak w ramach nawiązania do tematyki portalu - jestem sama sobie wdzięczna, że zabrałam się za to moje cielsko. Inaczej ciężko byłoby mi iść w samym bikini pod "prysznic" przy znajomych i nieznajomych.
A na samym Woodstocku schudłam. Piwo lało się hektolitrami (serio, dziennie kilkanaście) a ja schudłam. Także mit, ze piwo tuczy obalony! 

Poza tym walczę z upałami a walczę z nimi nosząc kiecki. W związku z czym moja kolekcja sukienek i spódnic w tym roku ciągle się powiększa. Tym razem grochy!


21 lipca 2015 , Komentarze (6)

Warunki konieczne:
- upał, 
- wszystkie spodenki w praniu, co skutkuje koniecznością założenia spódnicy ze względu na punkt pierwszy, 
- kontuzja :D

I zagadywali mnie tacy piękni panowie :D

Swoją drogą co można ćwiczyć nie obciążając kolan? :D Bo pomijając machanie hantelkami na siedząco niewiele mi do głowy przychodzi. 

15 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Zanim się przeprowadziłam do ścisłego centrum miałam swoją małą piekarenkę. Piekarze byli na miejscu i naprawdę można było się dowiedzieć wiele o tym pieczywie, co jest czym i dlaczego. Można było poznać skład. 
Teraz takiej piekarni nie mam i naprawdę tęsknię. Nie mówię, że zawsze wybierałam pieczywo najzdrowsze - ale przynajmniej zawsze wiedziałam co jem :)

Wczoraj poprosiłam współlokatora by kupił mi bułki. Niby proste. Chłopak widząc, że jadam najczęściej bułki z ziarnami, raczej ciemne postanowił taką też mi zakupić. Jakież było moje zdziwienie gdy wieczorem posmarowałam sobie pikantną pastą bułę, wgryzłam się… i poczułam słodycz! Tak! Bułka - niby ciemna, niby z ziarnami była po prostu słodka. Kolor uzyskała dzięki karmelowi, a wierzch by bardziej się zarumienił został potraktowany wodą z cukrem. 

Czara goryczy się przelała. Od dziś sama piekę sobie bułki. Na pierwszy ogień poszły bułeczki pszenno-żytnie (użyłam trzech różnych mąk - pszennej typ 800, pszennej typ 1200 i żytniej typ 2000). Na razie ciasto rośnie. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie ;)

Najgorsze jest to, że żeby odżywiać się w miarę zdrowo trzeba mieć ogromną świadomość. Od kiedy nastała moda na bycie "fit" i zdrową żywność producenci prześcigają się w oszukiwaniu klientów i zarobieniu na tej modzie. 

12 czerwca 2015 , Skomentuj

Nawet nie chcę wiedzieć co myśli o mnie mój współlokator bo cały, calutki dzień co chwilę wędruję do lodówki. 
Szczerze to nie zjadłam dużo - ale jako, że pogoda typowo letnia zaopatrzyłam się w mnóstwo warzyw i owoców. 
I tak od rana zjadłam owsiankę z brzoskwinią, 2 małe miseczki botwinki z łyżką jogurtu z jajkiem, ze 300 gram truskawek luzem (po kilka), później jeszcze rozpusta - płatki owsiane, jogurt naturalny, kilka truskawek i jedna, starta kostka czekolady… a teraz jem warzywa w słupkach :D
No obżeram się jak szalona. 

Za 2 dni idę na pierwszą randkę z facetem poznanym w internecie. W ogóle pierwszy raz zawarłam znajomość przez internet. Nie wiem jak to będzie ale postanowiłam się nie spinać. Najwyżej będzie kolejny materiał do mojej "powieści" :)
Chociaż gdyby facet okazał się tak atrakcyjny i wygadany, jak inteligentny wydaje się w mailach nie obraziłabym się ;)

10 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Po wielu miesiącach udało mi się wreszcie zaciągnąć i odebrać rower z warsztatu. Mimo, że dziś powinnam skupić się na nauce wybrałam się na krótką przejażdżkę by sprawdzić moje dwa kółka. 
Jak cudownie się jechało! I choć kondycja moja teoretycznie nie jest najgorsza (i biegam i maszeruję na długie dystanse) tak rower zaangażował nowe partie mięśni i czułam ich napięcie. Jechałam wolno, niestety też traciłam sporo czasu na światłach (zanim dojechałam na ścieżkę rowerową) ale ogólnie nie było tak źle. 



Powoli, powoli wrócę do 50km dziennie ;) Jeszcze tylko muszę towarzystwo zmobilizować! :)

9 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Przyjaźń jest przereklamowana. Słowo to jest jak wyświechtany frazes, coraz mniej znaczy. 
Prawdziwa przyjaźń jest trudna. Wymaga poświęceń… choć to złe słowa bo dla najbliższych można przenieść góry i nic nie trzeba w zamian. 

W kalendarzu mamy dni mamy, taty, babci, dziadka, siostry i brata. Mamy też święto przyjaciela. I choć wiele lat, oj wiele, unikałam tych słów po ostatnim roku wiem, że mam przyjaciół. Prawdziwych. Wiele razem przeszliśmy, wiele przeżyliśmy. Nie zawsze nawet mieliśmy częsty kontakt. 
Ostatni rok był dla mnie ciężki. I dlatego tak wdzięczna jestem za tych ludzi. Bo choć oczywiste jest, że wsparcie rodziny miałam to jednak przyjaciele przywrócili mnie do życia i sprawiają, że każdego dnia się uśmiecham.

Jestem tym bardziej wdzięczna, że nie jestem osobą łatwą w kontaktach. Jestem sarkastyczna. Nie umiem mówić o uczuciach. Uciekam kiedy ktoś jest zbyt wylewny. 
Ale jestem też cholernie lojalna i wierna.

Pamiętajcie dziś o Przyjaciołach. Pamiętajcie o tych, do których możecie zadzwonić w środku nocy. O tych, którzy zawsze udostępnią ramię do wypłakania. O tych, którzy przyjadą z drugiego końca kraju kiedy wiedzą, że potrzebujesz ich obecności. Przy których jesteś naprawdę sobą. Z którymi możesz milczeć, rozmawiać o najgorszych lękach, ale też śmiać się. Którzy cieszą się Twoimi sukcesami. Którzy nie dadzą pogrążyć się w rozpaczy w wyniku porażki. Którzy w Ciebie wierzą. Którzy dadzą kopa kiedy tego trzeba. 

Ja powiem tylko jedno tu, a za kilka godzin w pubie prosto w oczy. 
Dziękuję. I bądźcie, proszę. 
Ja będę.

8 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Ostatnio nie miałam czasu biegać. W ten weekend udało mi się jednak zmobilizować i dwukrotnie wybrałam się na przebieżki. Sobotnie podejście okazało się porażką. Przebyłam 5 kilometrów, kilka razy przechodząc w marsz. Było jednak blisko 30 stopni (mimo wczesnej godziny) więc zrzuciłam swoją porażkę na zbyt wysoką temperaturę. A co. 
W niedzielę jednak się zaparłam i zmobilizowałam swój umysł by przestał słuchać jojczenia ciała. Przebiegłam 7km bez przerwy na marsz. Może i dobiegłabym ostatni kilometr do domu ale ważniejsze było dla mnie ochłonięcie i pozbycie się czerwieni z twarzy zanim zobaczy mnie współlokator. Serio - po jakimkolwiek wysiłku moja twarz wygląda jak tyłek pawiana. 



Nie jest to może szczyt marzeń jeśli chodzi o tempo ale nie będę się zniechęcać. Za kilka tygodni powinno być lepiej ;)


Wczoraj naszła mnie też ochota na pizzę. Pomyślałam jednak, że może zrobię ciut zdrowszą wersję tego dania, tak eksperymentalnie ;) 
Co wyszło? Cienki, żytni placek ze szpinakiem, serem kozim i pomidorem ;) W smaku nie przypomina klasycznej pizzy ale i tak bardzo, bardzo a tak jestem ;)

Jutro mam ciężki egzamin. Jestem przekonana, że materiał już opanowałam ale i tak trochę świruję ;) Żeby oderwać myśli od tego co mnie czeka robiłam przegląd szafy i zastanawiałam się w czym pójść. 
I chyba postawię na białą sukienkę, czarną marynarkę i czarne klasyczne szpilki. Bezpiecznie, wygodnie i całkiem zgrabnie :)