Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
rozbita, poćwiartowana i porozrzucana na cztery
swiata strony


marzę sobie.... cuudnie



Śniadanie:
woda z cytryną i miodem (działa, działa...)
owsianka, 2 śliwki, 100 g activii naturalnej, siemię lniane
II śniadanie: 2 kawałki ciasta czekoladowego z przepisu : http://zkotemwkuchni.blogspot.com/2012/02/duze-kremowe-czekoladowe-ciasto-dukan.html.
Zamieniłam tu serki wiejskie na light. Ciasto dobre jak na dietetyczne, ale nie to samo co prawdziwe czekoladowe. Da się jednak zaspokoić potrzebę zjedzenia czegoś słodkiego.
nektarynka
nie wiem jak to nazwać, bo nie obiad, III śniadanie: serek wiejski z pomidorem
obiad:
zupa dyniowa
kolacja omlet z 1 jajka, 3 łyżek otrębów, pomidor, szpinak.
razem: jakieś 1250 kcl.
Wczoraj nie ćwiczyłam, bo walczyłam z naprawą wysuwanej kanapy. Chciałam ja złożyć, coś się odczepiło, walczyłam 40 minut, zaczepiłam to, kanapę złożyłam. odgłosy dla sąsiadów, jakbym kogoś w tym mieszkaniu mordowała, bo na kanapę złorzeczyłam i klęłam nie gorzej od niejednego mechanika..., tłukłam w nią z bezsilności, krzyki, trzaski... ale w końcu ją pokonałam. Ręce mi zwiędły, z sił opadłam, spociłam się, aż podkoszulek miałam mokry. Trening odpuściłam.
Piekłam ww wspomniane ciasto.
Piekłam tez zwykłe czekoladowe z rozmarynem z polewa z białej czekolady i malinami dla mojego faceta.

wczoraj hormony dały znać o sobie, wpadłam w podły nastrój, który trwa do dziś. Wiecie, ze jestem do niczego,że nie nietresująca,  gruba, brzydka, głupia, ze nie wiem co mam począć z życiem swym... że nijaka, że nie osiągnęłam sukcesu, który mógłby mi dać poczucie spełnienia, wiem, wiem, jeszcze mam trochę życia przed sobą, ale moje ambicje huczą mi w głowie i tłuką się jak ptaki o szybę. Jestem dziś jakby nieobecna i wszystko jest mi jedno...



Na szczęście do pracy dotarłam na czas, pierwszy raz od niepamiętnych czasów, niektórzy przecierali oczy ze zdumienia.









XXXXXXXXXXX