Cześć Moje Drogie,
myślami jestem w takim właśnie miejscu... i siedzę sobie na tej ławeczce z książką Małgorzaty Musierowicz (jakąkolwiek, kocham jej świat, a jej książki czytać mogę po kilka razy)
i gorącą czekoladą... bez kalorii najlepiej :)
myślami jestem w takim właśnie miejscu... i siedzę sobie na tej ławeczce z książką Małgorzaty Musierowicz (jakąkolwiek, kocham jej świat, a jej książki czytać mogę po kilka razy)
i gorącą czekoladą... bez kalorii najlepiej :)
ale, ale!
jestem z siebie dumna, czemu? bo grzecznie rano wstaję, nie marudzę, nie przeciągam, zbieram się szybko i w pracy na czas jestem.
Postęp, duży postęp. Jak już człowiek przyzwyczai się do spóźniania, to potem ciężko z tego wyjść.
Punktualność to wielka cnota, której mi brakowało, ale już powoli, powoli ją nabywam...
Rzecz kolejna, wczoraj skalpel zrobiłam, nie był meczący, ale o dziwo - nadal robią mi się zakwasy??? Omijam jedno ćwiczenie, mianowicie to z leżeniem na brzuchu i unoszeniem nóg do góry. Zawsze, ale absolutnie zawsze odczuwam po tym ból kości biodrowych, miednicowych i brzucha, widać moja budowa bardzo mi przeszkadza w tym ćwiczeniu.
Waga - wczoraj na kolację zjadłam frytki z selera - pieczone, bez tłuszczu, kilka kostek pieczonej dyni i koktajl zielony. No i kawałeczek sera typu włoskiego. Aaaa...no i wodę z ogórków kwaszonych późnym wieczorem piłam, chciałam do tego zjeść musztardę, ale już nie maiłam miejsca w żołądku chyba. takie mam zachcianki... Tak przypadkowo się zważyłam i jest 57,5 rano. Dziwne... miałam się nie ważyć, ale musiałam dziś i proszę bardzo. Dobrze, ze już się przyzwyczaiłam do myśli, ze to może być woda, przecież nie tyje się w jeden dzień kilogram, ani nawet pół.
Dzisiaj mam w planach pieczenie bułeczek drożdżowych z dżemem i czekoladą. Nie, nie dla mnie... dla mojego faceta, który problemów z wagą nie ma. Wczoraj natomiast zrobiłam parówki z serem żółtym zapiekane w cieście francuskim, też nie dla mnie rzecz jasna...
Chciałabym także dziś zrobić generalne, cotygodniowe sprzątanie, żeby weekend mieć caaały pusty, do zapełnienia twórczością...
A poza tym, "robiąc poranną prasę", czym określam przeglądanie wydarzeń dnia, artykułów dot. najnowszych wydarzeń w kraju i na świecie, żeby wiedzieć co się dzieje wokół mnie, natknęłam się na coś, co od dawna mnie oburzało, ale dziś dosłownie trafił mnie piorun jasny przy moim własnym biurku.
http://praca.wp.pl/title,Mariusz-Grendowicz-zgarnia-60-tys-zl-miesiecznie-co-robi,wid,16000747,wiadomosc.html
pozdrawiam,
XXXXXXXXXXX
kaska040484
20 września 2013, 11:04Jaką książkę polecasz tej autorki ???Chętnie poczytam coś nowego:)
szararenata
20 września 2013, 10:02właściwie nie używam maty, dopiero mam zamiar się zaopatrzyć w nią, zawsze podkładam taki miękki koc, jednak to mi nic nie daje, próbowałam podłożyć kiedyś poduszkę, ale ćwiczenie straciło sens, bo miałam w rezultacie zbyt wysoko biodra i szło mi za lekko... Oprócz frytek z selera polecam także pieczone kosteczki dyni, cuuudo...
slim19
20 września 2013, 09:23Pyszne są frytki z selera :)) a co do skalpela i tego ćwiczenia robisz je na macie? może podłóż dodatkowo jakiś ręcznik :)?