Cześć kobietki.
Jak w tytule.
Dzisiaj wyciągnęłam z zakamarków super wypasione urządzenie do gotowania na parze. Mam je od jakiś 8 lat, a od 7 lat i 11 miesięcy stoi sobie w pudle w najdalszym kącie spiżarki. Teraz było jak znalazł od odgrzania mrożonych warzyw do obiadu. I dlaczego nie chciało mi się go wyjąć wcześniej? Przecież smak takich warzyw jest o wiele lepszy niż tych gotowanych w wodzie! I solić nie trzeba.
Dopracowałam też przepis na kotleciki z indyka. Ponad tydzień temu zrobiłam ich więcej i nadwyżkę zamroziłam na surowo. 2 porcje upiekłam w piekarniku i wyszły nieco suche. Więc dzisiaj upiekłam je w worku do pieczenia kurczaka i wyszły o wiele lepsze. Zrobiłam jeszcze do nich troszkę sosu pieczarkowo-cebulowego i nie mogłyśmy się najeść.
W piątek za to robiłam łososia w marynacie sojowo-miodowej z sezamem i fasolką szparagową (też z jadłospisu od dietetyczki). Był obłędny. Nawet Szczęście pochwaliło ze 3 razy, a ona zazwyczaj podchodzi podejrzliwie do wszelkich nowinek kulinarnych (szczególnie tych dietetycznych). Ja też na początku bałam się zaryzykować, bo mięsa na słodko jakoś do mnie nie przemawiają. Tym razem warto było wyjść ze swojej strefy komfortu. .
W ramach nowych doświadczeń wypiłam też koktajl z natki pietruszki. Ogólnie nie lubię pietruszki i selera (ani korzenia, ani naci). Kupiłam pęczek pietruszki, bo miałam użyć w diecie i oczywiście jakoś nie użyłam . W niedzielę przeczytałam w jednym z pamiętników o koktajlu z tej pietruchy, pomarańczy, cytryny i wody i postanowiłam znowu zaryzykować. No i udał mi się całkiem dobrze. Wypiłam ze smakiem i mam w planach powtórkę.
Waga na razie sobie skacze w okolicach 105kg. To było do przewidzenia, taki spadek o 2,6kg w ciągu kilku dni był zbyt piękny, żeby był prawdziwy. No, ale nic - robię swoje i czekam.
Na razie przerwa w rowerkowaniu, bo wieczorami i weekendy razem ze Szczęściem robimy naszą sypialnię. Na razie stawiamy ścianę, która ma ją oddzielić od wchodzonej szafy (tak, same!!!). Już się nie mogę doczekać efektu końcowego .
Miłego wieczorka. Magda
Tereenia
8 marca 2017, 21:06Nie znoszę pietruszki. Taki koktajl z pomarańczy i pietruszki to jedyna wersja w jakiej mi smakuje :-) Też lubię warzywa gotowane na parze, od lat nie gotuję ich w wodzie.
Szkotka116
9 marca 2017, 07:53A ja bylam zbyt leniwa, zeby uzywac mojego Tefala wczesniej ;-). Teraz powoli zmieniam swoja mentalnosc w wielu sprawach ;-)
zlotonaniebie
8 marca 2017, 09:06Ja mam taką wkładkę do gotowania na parze, zajmuje mało miejsca, bo mieści się w garnku. Robię w niej całe dania, zwłaszcza jak nie mam czasu, po prostu wrzucam warzywa, kawałek mięsa lub rybę i paruje się samo. :) Natkę pietruszki uwielbiam i bardzo doceniam jej wartość. Przez całą zimę dodawałam ją do kanapek ( jeśli jadłam), posypywałam większość sałatek. Warto się do niej przekonać :)
Szkotka116
8 marca 2017, 09:36Dlatego chyba bede pila czesciej ten koktal, jak na razie to jedyny "bezbolesny" sposob na przemycenie pietruszki do mojego menu ;-)
flos1977
8 marca 2017, 07:15Tez lubie na parze; nawet moj domowy wybrzydzacz futruje brokula i kalafior tak ugotowany :)
Szkotka116
8 marca 2017, 07:53Totez zamierzam go teraz czesciej uzywac ;-)
mikelka
7 marca 2017, 21:11bardzo lubie Koktajle zreszta poniedzialki mam tylko koktajlowe z warzyw lub owocow lub mieszam :) pietruszka ,pomarancza cytryna i woda ...sprobuje !! z gotowaniem na parze -bingo !! zdrowo i smacznie !!!! bedzie ok :)
Szkotka116
7 marca 2017, 21:27Dziękuję i smacznego ;-)