Jesienią trudno o porządny zastrzyk energii i optymizmu do walki z kilogramami. To chyba dla tego wiosenne odchudzanie jest o wiele popularniejsze ;)
U mnie postępów brak. No może nie do końca jeśli za jakiś postęp uznam to, że zaczęłam na poważnie dostrzegać rozmiar swojego problemu. Gdy jest mi źle jem, gdy się cieszę to też jem. Oczywiście dużo i słodko tudzież dużo i tłusto. Regularność posiłków to jakiś mit.Totalna masakra.
Spadku wagi brak ale zaczęłam bardziej obserwować siebie i to co jem. Teraz czeka mnie uczenie się mówienia NIE ! to jest niezdrowe, za słodkie, za tłuste..
Pomijając ewidentny problem nadwagi i estetyki mam też inny problem zdrowotny. Im więcej kg zgubię tym lepiej dla mnie. Jednak żeby nie było tak łatwo to jeszcze biorę leki które sprzyjają tyciu. Zatem znów błędne koło.
Jak więc szukać motywacji w te szare, zimne dni?
Trochę pomogło mi przeglądnięcie swoich zdjęć. Wywołałam zdjęcia z tego roku i porównałam z poprzednimi. Różnica jest wyraźna. Najgorsze jest to, że kiedy ważyłam 60kg to też byłam ogromnie nieszczęśliwa, a przecież wyglądałam ze sto razy lepiej niż teraz.
Inna motywacją jest mój brat, który w ciągu roku schudł bardzo dużo, zaczął biegać i się wciągnął. Rzeczywiście stał się pewniejszy siebie i bardziej zadowolony z życia. No i nie rezygnuje tak całkiem z tego co lubi jeść. Da się? da się :)
Staram się też walczyć z NIE CHCE MI SIĘ.
Planuję się zważyć 1 listopada.. oby tylko waga nie pokazała więcej niż teraz.