Ja wiedziałam, że tak będzie ^^
Zaczęło się w piątek od spotkania ze znajomymi i dwóch grzanych piw.
W sobotę pojechaliśmy do moich rodziców gdyż nie zobaczymy się w święta. No i zrobili wystawkę jak na święta. Moja rodzina uwielbia jeść i generalnie rodzina = biesiadowanie. To jeszcze nic. Byliśmy równiez odwiedzić moją siostrę która pichci pyszne rzeczy. No i wczoraj wizyta u babci załatwiła nas na amen.
Było pysznie ale oczywiście nie potrafiłam powiedzieć STOP w odpowiednim momencie. Zwalanie na @ też ma swoje granice.
Tak więc w tym tygodniu boję się wagi jak diabeł wody święconej :P Do Świąt po prostu będę zrzucac nadwyżkę z weekendu, później święta więc pewnie na zrzucaniu wagi będę się koncentrować później. Główny cel na teraz to NIE PRZYTYĆ za dużo.
Dobrze pamiętam ile pokazała waga po sylwestrze w zeszłym roku. Dostałam wtedy takiego doła, że oczywiście jadłam jeszcze więcej. W tym roku już wolę zapobiegać podobnej depresji.
Nie zamierzam zniknąć z vitalii i się załamać. Nie tym razem.
Kuchiki
17 grudnia 2012, 19:48Ja w ten weekend również nie popisałam się wstrzemięźliwością. ;) Trzymam za Ciebie kciuki!
Luvia
17 grudnia 2012, 16:49No to ja mam nadzieje, że nie znikniesz ;-)
malinkapoziomka
17 grudnia 2012, 09:26hahaha - mam ten sam tytuł! Ale mnie wsparłaś. Nie grzeszyłam sama! Pozdrawiam!