Jak zwykle, kiedy biorę się za odchudzanie - zaczęły się problemy. Poddałem się w niedzielę i pojechaliśmy nad morze. Pomysł nie mógł być dobry. I w samej rzeczy - w 4 godziny udało nam się dostać oparzeń słonecznych. Moja racja wypłynęła na wierzch, szkoda, że trzeba do tego było oparzeń. Dostałem zwolnienie na ten tydzień w związku z czym omija mnie lwia część codziennej aktywności fizycznej. W domu też ciężko ćwiczyć, bo spalone kostki spuchły mi jak balony, a każdy ruch szyją to katorga. Pogodziłem się więc, że w tym tygodniu nie zrzucę wagi, walka toczy się o nie przytycie. Porcję ograniczyłem m.in. rezygnując z pieczywa i jedząc zaledwie połowę porcji obiadowej. Mam nadzieję, że uda się utrzymać wagę.
GrubaMerry84
22 czerwca 2017, 07:27Współczuje tego poparzenia. Sama niedawno przez to przechodziłam. Życzę szybkiego powrotu do stanu "używalności" :-)