Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Porównanie


Dzisiaj wstawiam pierwsze porównanie. Ja sprzed roku (niestety, nie jestem fotogeniczny, zresztą, nie lubię oglądać swojej otyłości na zdjęciach) z wagą 89kg vs ja dzisiaj, z

wagą ~81kg. 

Dużych różnic nie ma, ale tłuszcz z większości ciała zredukował się do poziomu bliskiego akceptacji. Jak już wspominałem, czas na biodra i kałdun, najbardziej uporczywe badziewie. Jak widać na zdjęciu, boczki trochę się zeszlifowały od dolnej strony, nie są regularnie łukowate tylko zwężają się ku dołowi. ubytku z brzucha nie widać, ale nie wpadłem kiedyś na pomysł zrobienia zdjęcia od tej strony.

Ale żarty się skończyły, mam tego dość. Dzisiaj na treningu użyłem jednej z siedmiu wspaniałych - pozostałych mi po siłowni lata temu tabletek QNT Stack Force. To jest to. Kofeina w dawce równej 4 kawom daje kopa na treningu. Składniki odpowiadające za termogenezę również robią swoje, już podczas rozgrzewkowego biegu na bieżni czułem fale gorąca. Ale prawdziwy efekt wyszedł na koniec, na ergometrze wioślarskim - miałem zaplanowane 16 minut interwałów (2 minuty wolnego wiosłowania i 1 minuta szybkiego). Zrobiłem 26 minut. Przy czym na poprzednich treningach z trudem doszedłem do 24 minut, gdzie już ledwie wiosłowałem, a interwał przyspieszony nie różnił się zbytnio od normalnego. Na poprzednim treningu udało mi się "przepłynąć" ~4150m, 24 minuty, ~250kcal, średnio 3,80 minuty w dwóch ostatnich 500m dystansach. Dzisiaj było to: 5050m, 26 minut, ~320kcal, średnia na dwa ostatnie 500m dystanse to 2,10 minuty. Pewnie średnia byłaby niższa, ale chciałem zrobić te 5km i ostatnia minuta, która powinna być normalna poszła na szybko. A to nie był koniec mocy, ale chciałem jeszcze zrobić kilka podciągnięć nóg w zwisie i standardowe ćwiczenia przeciwko ITBS. Dorzuciłem jeszcze ćwiczenia na nigdy świadomie nie popełniane przeze mnie mięśnie skośne zewnętrzne.

Łącznie dało to ~320kcal z ergometru, ~120 kcal z bieżni + 40 minut treningu siłowego. Śmiało 500 można policzyć, myślę, że więcej nawet. Ale ja z tych, co to wolą się wiele nie spodziewać i być mile zaskoczonymi niż spodziewać się zbyt wiele i rozczarować.

Kolejne zdjęcie porównawcze nieprędko (no chyba, że wrzucę coś naprawdę starego (6-7 lat temu, 84kg, jeszcze przed siłownią).

Niestety, jak wspomniałem, zostało mi tylko 6 sztuk "podtlenku LPG". Asortyment w krajach Beneluxu jest, delikatnie mówiąc, żałosny. Kilka mało znanych, rodzimych firemek, niby 20 produktów z rodziny FatBurner do wyboru w typowym sklepie, ale to tak na prawdę może 4-5 produktów, w 4 odmianach każdy. 

Na szczęście siostra wybiera się do Polski i wraca w połowie Sierpnia, przywiezie więc małe co nieco. Pójdę w inny produkt, myślę o produkcie cieple brzmiącej z nazwy firmie Chaos & Pain o równie ciepło brzmiącej nazwie Cannibal Inferno Apocalypse.

A jak już spalę tłuszcz warto będzie zadbać o budowę mięśni, ale to problem do przemyślenia za jakieś dwa-trzy miesiące.

  • TapChan

    TapChan

    23 lipca 2017, 22:37

    Zobaczę wkrótce. Jak przestanę mieć efekty to zrobię sobie tydzień czy dwa z podwyższonymi kaloriami i powinno zrobić swoje, a typowe spalacze zostawię na sam koniec. Ale tego Stack Force dokupię, bo po pracy trzeba czasem kopa energetycznego, żeby ruszyć się na trening jeszcze.

  • Asca34

    Asca34

    23 lipca 2017, 22:04

    Żeby było jasne, to nie odradzam spalaczy tluszczu

  • Asca34

    Asca34

    23 lipca 2017, 18:41

    To podkreć metabolizm. Nie możesz być za długo na redukcji

    • TapChan

      TapChan

      23 lipca 2017, 18:57

      Moja dieta ma trwać jeszcze (optymistycznie przyjmując) 2 miesiące. A spalacze właśnie podkręcają metabolizm.

  • Asca34

    Asca34

    23 lipca 2017, 18:26

    Co do spalaczy tluszczu, to expertem nie jestem więc nie będę się wypowiadała, ale dobra racjonalna dieta + ćwiczenia napewno przyniosą oczekiwane efekty. Wazne że chudniesz

    • TapChan

      TapChan

      23 lipca 2017, 18:38

      Kwestia jest taka, że przy niskiej kaloryczności i dosyć intensywnym spalaniu możliwe, że spalam mięśnie. A raczej że palę za dużo mięśni.