Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Granica


"gdy nagle, stało się..."

Doszedłem do poziomu 81,2kg. Od 80,9 zaczyna się region BMI "waga normalna". Co prawda te wskaźniki BMI to można sobie wsadzić, nie biorą pod uwagę różnic masy mięśniowej. I tak 85kg kark będzie miał nadwagę, a gość z żałośnie małymi mięśniami, oponką i 80,5kg będzie w normie... Mniejsza z tym. 

Większa za to z tym, że 81,2kg to najniższa zanotowana przeze mnie waga od maja 2008 roku. Podobnie niską miałem tylko raz, w zeszłym roku po tygodniach na prawdę żyłujących ćwiczeń, choć zszedłem wtedy do 81,7. Dzisiaj mam pół kilograma mniej.

Dzisiaj z łatwością założyłem koszulkę rozmiaru L, którą lata temu oddałem swojej dziewczynie (co kobiety tak ciągnie do naszych ubrań, i czemu koszulki, a nie np. skarpety?). I nawet nie wyglądałem w niej, jakbym ukradł ją sporo młodszemu bratu.

To dla mnie historyczny moment, od teraz będę ważył mniej niż przez ostatnie 30% swojego życia. 9kg za mną, obawiam się jednak, że kolejne 9 (a nie 6) przede mną. Niestety, tłuszcz u mnie zbiera się w boczkach, na biodrach z tyłu. Oczywiście, jest też trochę na brzuchu, ten jednak nie psuje tak sylwetki. Przez te "boczki" nie mogę założyć nic normalnego, żeby nie wyglądać, jakbym miał na sobie koło ratunkowe. Gdy stoję przed lustrem prosto - wyglądam jak człowiek. Gdy tylko lekko się obrócę, kilka stopni dosłownie i od razu wyrasta mi "garb" na nerce. Tłuszczu na reszcie ciała nie pozostało już wiele, uda mam szczupłe, i teraz, gdy siedzę w fotelu nie stykają się ze sobą, został więc głównie ten najbardziej uporczywy pokład, "pierścień Jowisza". Boczki te już zresztą nieco zmalały, nie są takie, jak w momencie, kiedy na wadze było 97kg, a mimo to dalej rażą, bo reszta ciała, wydaje się, zrzuciła powłokę szybciej.

Nic to, motywacja jest, jedzenie dobre i wystarczy tylko przeżyć lato. Ile trzeba będzie zrzucić tyle się zrzuci, tym razem odzyskam męską sylwetkę, i to na dobre.

Jeżeli przyjąć, że spalanie tłuszczu odbywa się na zasadzie LIFO to teraz będę spalał najstarsze, pierwotne rzec można, pokłady tłuszczu datowane na miesiące luty-maj 2008, a więc mające już ponad 9 lat. Mogłyby chodzić do szkoły. Z drugiej strony, od 2008 roku chadzałem na siłownię i udało mi się zwiększyć nieco tkankę mięśniową. W 2008 utyłem z 62 na 81, wyglądając przy tym jak galareta, okrągła twarz, podgardle otłuszczone jak u knura, mięśnie w ogóle nie zarysowane. W porównaniu z dzisiaj różnica jest diametralna, zakładam, że masy bazowej mogło przybyć nawet 10kg. Wtedy, te nadprogramowe 19kg spalałbym już od początku odchudzania (od 90kg).

  • aniloratka

    aniloratka

    21 lipca 2017, 15:54

    Dobra robota! Trzymaj tak dalej :)