Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
14.01.11


Nareszcie piątek, nareszcie się wyśpię. Mam dość wstawania o 5:30, naprawdę w piątek wstaje mi się najgorzej.

Za oknem okropna mgła, nie widać tego, co jest po drugiej stronie ulicy. Ogólnie brr nie lubie takiej pogody.

Miałam dziś wpisać swoje wymiary i dodać fotkę sylwetki ale jak zwykle wczoraj zabrakło mi czasu po pracy na siedzenie przed kompem. Do domu wróciłam o 17stej, a potem to już normal : zajęcia domowe, przygotowanie kolacji, zadzwoniła mama więc przegadałam pół godziny, później zadzwoniłam do znajomego przegadałam z nim 15 minut i ... zrobiła się 21 a o tej porze to już mi się nie chce...

Moje menu na dziś:

-musli, kawa z mlekiem i słodzikiem

twarożek z mandarynką, herbata

330 ml. soku wiśniowego, 2 mandarynki

gotowane brokuły i pieczone skrzydełko, jogurt Ale owoc Danona

w domu: pierogi z kapustą i grzybami - kilka 4-5 sztuk

pieczone jabłko z żurawiną lub szklaneczka budyniu na mleku 0.5% lub surówka.

Uff to wszystko, strasznie dużo tego jedzenia.

dziś nie ćwiczę bo  muszę po pracy:

1. zrobić rtg zęba (dojechać autobusem, przejść kawałek i w drugą stronę to samo)

2. zrobić zakupy (w lodówce mam pastę z makreli i światło)

3. zająć się moją szynszylką, bo mąż i córka nie potrafią jej na wybiegu upilnować, a potem krzyk, że tapeta pogryziona.

Ale za to jutro córa idzie na urodziny z noclegiem, więc mamy z mężem chatę wolną, to sobie poćwiczę nawet więcej niż 30 minut na stepperze.

Chciałam dodać, że po wczorajszym torcie było mi niedobrze, bardzo niedobrze. Cóż odzwyczaiłam się od takich rzeczy, mi nawet po mleku 3.2% jest niedobrze. Konkluzja: zostałam ukarana za swoją łapczywość. To tyle.