Waga aktualna: 131.4 kg
Waga docelowa: 65 kg
Do celu #10 zostało: 66.4 kg
Do celu #1 zostało: 10 kg
Cel:
- 121.4 kg
- 114.4 kg
- 107.4 kg
- 100.4 kg
- 93.4 kg
- 86.4 kg
- 79.4 kg
- 72.4 kg
- 65.4 kg
- 65 kg
Nie jestem i nigdy nie byłam jedną z tych osób, które swoją tuszę usprawiedliwiały genami i milionami chorób uniemożliwiającymi zdobycie i utrzymanie zdrowej wagi. Pulpetem byłam zawsze i od zawsze. Jako dziecko miałam pewną nadwagę, choć nie było to - patrząc z perspektywy czasu - nic poważnego. Prawdziwe kłopoty zaczęły się wraz z wejściem w dorosłość, kiedy konflikty w rodzinie narastały, a problemy ze studiami przybierały na sile. Nim się obejrzałam, wkroczyłam majestatycznie w objęcia otyłości i coraz bardziej, coraz mocniej się w nich pogrążałam. Jadłam, by zapomnieć. By się pocieszyć.
Jakoś sobie przez lata żyłam, ale kolejne elementy istnienia zaczęły się sypać. Najlepsi przyjaciele, których uważałam wręcz za przybraną rodzinę, wbili mi nóż w serce; ukochany mężczyzna związał się z inną kobietą; wyrzucono mnie ze studiów, które koniec końców okazały się wielkim rozczarowaniem; rodzice odcięli się ode mnie i kazali wynosić z domu.
Lata mijały dalej, kilogramów, zajadanych słonym i niezdrowym pożywieniem, przybywało. Staczałam się. I to nie tylko dlatego, że przybierałam coraz bardziej kulisty kształt. To wszystko... To wszystko mnie przytłaczało. Miałam gdzieś ile ważę i jakie to będzie miało konsekwencje w przyszłości, gdy wejdę w wiek średni czy lata starcze. Nie obchodziło mnie zdrowie. Byłam zwyczajnie nieszczęśliwa.
Nie przeszłam jakiejś magicznej, duchowej metamorfozy. Nie spłynęło na mnie oświecenie. Życie nie zaczęło być piękne i bezproblemowe. Wręcz przeciwnie - wróciłam na łono rodziny, ale mama, z którą zaczęłam się dogadywać, zmarła kilka miesięcy wcześniej. Mam obok siebie malutkie grono osób, na które mogę liczyć, ale ludzie, którzy niegdyś mnie tak skrzywdzili żyją sobie dalej spokojnie i mają się świetnie. Mężczyzna, na którym wciąż mi zależy jest dawno po ślubie z kobietą, która tylko moją przyjaciółkę udawała.
Mam wrażenie, że żyję w jakimś ciężkim, mrocznym, koszmarnym śnie.
Ale jednak, mimo braku zadowolenia z życia, zapragnęłam coś zmienić. Wydobyć z siebie to, co mogę najlepszego. Zapisałam się na studia, zaczęłam przypominać sobie, co kocham robić i szukać nowych zainteresowań, zmieniłam nawyki żywieniowe i postanowiłam schudnąć - bo dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że jestem okropnie, potwornie otyła. Bo się wystraszyłam, że waga doprowadzi mnie do grobu.
Jakaś zmiana w myśleniu nastąpiła więc, ale nie była gwałtowna i spektakularna. Przypełzła cicho, niezauważenie, od kulis, wkradając się do umysłu i szepcząc pytanie - Naprawdę nie chciałabyś czegoś zmienić?
czarovnicaa
15 września 2020, 08:21Trzymam za Ciebie kciuki. Ten wpis jest na swój własny sposób piękny, taki szczery do bólu, chociaż bardzo mi przykro, że musisz bądź musiałaś znosić tyle bólu i nieszczęścia. Życzę Ci powodzenia :) Osobiście mam 36 kg do zrzucenia, jestem jednak mocno zdezorientowana, nie wiem czy odchudzać się na własną rekę czy z Vitalią.. Twój wpis mnie specyficznie zainspirował, dotknął i otworzył oczy, że nie tylko ja mam źle i nie ma co się tak nad sobą użalać. Powodzenia.
Tartaletka
15 września 2020, 08:36Dziękuję za miłe słowa, ale fakt, że ktoś ma lub miał w życiu problemy nie oznacza, iż ktoś inny nie ma prawa do własnych trosk. Wszyscy ludzie mają kłopoty szyte na własną miarę, że tak powiem. 36 kg to tak malutko przy moich 60+ 😂 Czuję się jeszcze bardziej kulista niż dotąd i zastanawiam się jak ja jeszcze w ogóle chodzę! 😀
Tartaletka
15 września 2020, 08:41A co do wyboru diety. Jeśli nigdy dotąd tego nie robiłaś, zawsze możesz najpierwej spróbować miesiąca - dwóch z Vitalią, złapać ten rytm i dalej próbować już sama. Ja teoretycznie wiem, ile kalorii powinnam przyjmować i że posiłki powinny być jak najbardziej zróżnicowane - owoce, warzywa, nabiał, ryby, itd - ale za każdym razem, gdy próbowałam na własną rękę wymyślić jakiś barwny jadłospis, podnosiłam porażkę... Dania może i mieściły się w danej kaloryczności, ale były takie... Monotonne, bez smaku. Gdybym na dłuższą metę miała się odżywiać w ten sposób, traktowałabym to jako dietę-karę, a nie zmianę stylu żywienia i w ogóle życia. Zainwestowałam więc w dietę Vitalii. Zobaczymy co będzie dalej.
czarovnicaa
15 września 2020, 08:50Próbowałam już z milion razy się odchudzić, za każdym razem ze skutkiem na plusie, więc cóż, nie idzie mi to zbyt dobrze :D Kiedy sama wymyślam jadłospis to mam ten sam problem co Ty - monotonia. Owszem chudnę, ale ile można jeść serek grani i warzywa na parze. Ja mam niestety problem z kompulsywnym obżarstwem, potrafię wcisnąć mnóstwo cal na raz. Chyba spróbuję z tą Vitalią, zawsze to jakiś bat na głową.
Janzja
13 września 2020, 22:12Powodzenia :)
mutinka
12 września 2020, 17:55polecam pamiętnik Ania099, dziewczyna schudła 100 kg. jest WIELKA.
Tartaletka
13 września 2020, 13:37Znalazłam, ale użytkowniczka chyba nie jest ostatnio aktywna, szkoda 😞 Niemniej 100 kg... Gdyby nie zdjęcia, w życiu bym nie uwierzyła 😀 Taki wynik robi piorunujące wrażenie.
bali12
11 września 2020, 22:05Trzymam mocno za Ciebie kciuki😌walcz kochana
Tartaletka
13 września 2020, 13:38Dziękuję, nie poddam się. Nie tym razem 😆
bali12
11 września 2020, 22:05Trzymam mocno za Ciebie kciuki😌walcz kochana
sasanka2019
11 września 2020, 19:36Trzymam kciuki. Wytrwaj do pierwszego celu. To Cię zmobilizuje do dalszej drogi i lepiej się poczujesz. Powodzenia
Tartaletka
13 września 2020, 13:38A na pewno lżej 😀
Psikuska1986
11 września 2020, 17:16Jestem z Tobą dasz radę 💪😊
Tartaletka
13 września 2020, 13:38Dziękuję, Garfieldzie 😉
Psikuska1986
13 września 2020, 21:20GARFILDOWA😂😂😂😂
Angela19921105
11 września 2020, 16:56Zycze powodzenia :)
Tartaletka
11 września 2020, 17:02Dziękuję :)