Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bezsenność


Miałam na dzisiaj ambitny plan. Włączę sobie którąś z moich płyt z ćwiczeniami, których ci u mnie dostatek i będę intensywnie spalać kalorie. Takie były plany... Ale jak czasem u mnie bywa, dopadła mnie bezsenność. W objęciach Morfeusza odpłynęłam dopiero ok. 6:00... Jak dobrze, że dzisiaj dopiero na 16:00 do pracy. Obudziłam się po 11:00 zmęczona, niewyspana. Nie poddam się łatwo - trochę poćwiczę, ale już na pewno nie tyle, ile planowałam. Brak czasu i przede wszystkim brak siły i chęci... Chyba powinnam wreszcie wymienić łóżko - może to pomoże.

Ale, ale - zapewne powinnam tutaj rozpisać się na temat tego, czym to uraczyłam swój żołądek. A zatem...

Od kilku dni testuję lemoniadę/napój na bazie cytryny, syropu klonowego i pieprzy cayenne. Nie powiem, że trzymam się stricte przepisu. Za każdym razem wychodzi mi inny. Oprócz tego ograniczam jedzenie. Staram się też, żeby moje posiłki składały się w większości z płynnych potraw - wczoraj zapomniałam o zakupach (tak, tak, czasami zapominam, że jest święto i zakupy będę mogła zrobić tylko w sklepach typu Żabka), więc dziś bardziej w stałej formie. 

Wczoraj:

  1. Śniadanie: Koktajl bananowy (2x banan, 1/2 gruszki, garść pietruszki, trochę wody) plus herbatka odchudzająca,
  2. II śniadanie: 1/2 gruszki (a skoro tak ze śniadania została ;)),
  3. Obiad: zupa krem z brokułów 
  4. Wieczorem herbatka z pokrzywy (walczę z anemią, stąd ta pokrzywa, a w większości potraw pojawia się świeża pietruszka, która niestety już trochę umiera na moim oknie w kuchni :|),
  5. No i oczywiście w międzyczasie ok. 5 szklanek ostrego napoju cytrynowego.

Dzisiaj:

  1. Śniadanie: dwa jajka sadzone (dzięki Ci Panie, za nieprzywierające patelnie, na których można przyrządzić wszystko smacznie i bez tłuszczu),
  2. Obiad: zielona fasolka szparagowa i makaron pełnoziarnisty (wszystko w zatrważającej ilości, żeby zmieściło mi się na talerzyku deserowym).
  3. I myślę, że oprócz powyższego ograniczę się do herbatki ziołowej i napoju z cytryny.

No a teraz biorę się za fitness :D, później obiad a po 15:00 wsiadam na swojego miejskiego króla szos i pedałuję do pracy (tak, wiem, że większość osób ma aktualnie długi weekend, ale nie wszyscy mają tak kolorowo ;)).