Zauważyłem, a za każdym razem dowiaduję się o sobie czegoś nowego, że to właśnie codzienne ważenie mnie stresuje. Wszystkie mądre książki odradzają codziennego ważenia ze względu na to, że jedno niepowodzenie może być powodem zarzucenia wysiłku w kierunku utraty wagi. Ale u mnie to nie wyrzuty sumienia powodują, że przerywam ten wysiłek. To stres i niepokój przed tym, że waga nie spadnie lub będzie spadać zbyt wolno - wolniej niż założyłem. To wpędza mnie w nerwicę, więc zaczynam unikać myśli o odchudzaniu. I koniec mojego wysiłku - do czasu, aż nazbieram siły na nowy wysiłek. Zacznę ważyć się raz w tygodniu. Choć stresu się nie pozbywam, ale doświadczam go rzadziej. I istnieje ryzyko, że nie zauważę, że zaczynam jednak tyć ponownie. Jest to kolejny element, który zmieniam w swoich wysiłkach i nie zakładam niestety, że jest on ostatni.
sarna88
2 marca 2014, 16:12pierwsze 2 tyg ważyłam się codziennie a potem i teraz raz w tyg w czwartek., (dla mnie to idealny dzień, bo mogę ewentualne poprawić cos po weekendzie :P) zaawsze w bieliźnie po toalecie przed śniadaniem :D powodzenia