Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pełna regeneracja


Wczoraj miałem dzień regeneracji. Nie było soku wieczorem, tylko normalny posiłek wieczorem, była też cola i ciasteczka. Nie było ćwiczeń. Od razu czuję się silniejszy i pełny energii, choć wszędzie piszą, że to właśnie soki tej energii powinny dostarczać. Wczoraj przetestowałem do soków nowe produkty - trawę pszeniczną i spirulinę, oba w wersji sproszkowanej.

Spirulina jest nazywana zielonym mięsem z powodu niespotykanie dużej zawartości wysokowartościowego białka. Jego udział jest blisko trzykrotnie większy od zawartości białka w mięsie. Zawiera 18 aminokwasów, w tym 8 niezbędnych, z których zbudowane są białka. Jest to najwyższa koncentracja, jaką można znaleźć w żywności. Nie są one tylko materiałem budulcowym mięśni, ale także przynoszą wiele korzyści dla zdrowia, m.in. wyrównują poziom cukru we krwi, przyśpieszają rekonwalescencję. Ta niezwykła alga zawiera łatwo przyswajalne żelazo (ma go znacznie więcej niż mięso), magnez, potas, witaminy, makro- i mikroelementy. Dzięki obecności pigmentów – zielonego chlorofilu i niebieskiej fikocyjaniny – działa antyoksydacyjnie oraz przeciwzapalnie i antyalergicznie. Normalizuje przemianę jodu w organizmie, przez co przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania tarczycy.

Jest tak intensywnie zielona, że chwilowy kontakt z palcami przebarwia je na zielono. Dziwnie też wygląda sok z dodatkiem spiruliny, tak jakoś bardzo nienaturalnie, ale smak soku pozostaje niezmieniony.

Dziś pierwszy dzień ważenia po rozpoczęciu kolejnego procesu redukcji wagi - 102,5kg (po wczorajszym normalnym posiłku). Nabieram sił na kolejny tydzień. Dziś idę na bal z potańcówką, więc pewnie jutro dojdzie mi trochę kilogramów do dzisiejszego wyniku. Od niedzieli rozpoczynam na nowo zmagania.