Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Porażka


Wczoraj poległem. Przytargałem z pracy do domu ogromnego DOŁA. Jak tylko wszedłem do domu dopadł mnie wielki głód psychiczny - zamieniłem go na fizyczny. Zacząłem się objadać - jedzenie napadowe. Zacząłem od kawałka lasagne. Później mały kawałek sarniny, którą zostałem poczęstowany w weekend. Niewiele dało, więc zabrałem się za to, co leżało na wierzchu - Ferrero Roche. Zjadłem chyba z dziesięć. Dopiero po tym poczułem się syty. Oczywiście nie miałem sił na ćwiczenia i poszedłem spać ok. 21.00. Na szczęście rano przyniosło nowe siły i nowe nadzieje. Od rana sok - dziś z buraków i jabłek. Waga poranna - 99,2 kg (wyjątkowo niska, jak na wczorajsze obżarstwo). Dziś czuję się znacznie lepiej.
  • eliXir

    eliXir

    8 grudnia 2015, 15:08

    Każdy ma chwile słabości czy napady obżarstwa coś o tym wiem ;) ważne że dziś już jest lepiej co oznacza że można działać dalej ;)

  • DARMAA

    DARMAA

    8 grudnia 2015, 12:52

    Chwile słabości to normalne najważniejsze że szybko Ci przeszło!

  • majkapajka

    majkapajka

    8 grudnia 2015, 11:27

    eh nie przejmoj sie - cale zycie nie mozemy byc perfekcyjni, raz sie zdarzylo, wiesz dlaczego, dzis sie opamientales, nabrales nowej motywacji i idziemy do przodu!

    • tombom

      tombom

      8 grudnia 2015, 11:38

      :-)