Po porannym pomiarze zresetowałem się. Wczorajsza zapowiedź choroby na szczęście nie potwierdziła się. Rano jeszcze nie czułem się najlepiej, ale praca wyciągnęła ze mnie wszystkie moje słabości i teraz czuję się już dobrze, pełen energii. Czas działania. Na śniadanie tradycyjnie sok - tym razem z buraków (4 buraki, 2 jabłka, pigwa, cytryna, trawa pszeniczna, spirulina). Moje dzieci nie chcą pić soku z buraków koloru zielonego, choć w smaku nadal pozostaje buraczano-cytrynowy. Ja polubiłem spirulinę, gdyż tak naprawdę nie ma żadnego smaku, nie psuje smaku innych składników, a ponoć ma bardzo dobre właściwości odżywcze.
Spirulina to szmaragdowozielona alga w kształcie spirali o mikroskopijnej wielkości jest niezwykłą rośliną. Nie ma żadnego ziarna, owocu czy środka spożywczego, który byłby bogatszy w substancje odżywcze. Określa się ją jako mleko Matki Ziemi z uwagi na wyjątkowo wysokie stężenie bardzo rzadkiego kwasu gamma-linolenowego (GLA).
Kwas gamma linolenowy bierze udział w biosyntezie substancji, które obniżają ciśnienie krwi, zmniejszają ryzyko zakrzepów wewnątrznaczyniowych, działają przeciwzapalnie, wzmagają aktywność układu immunologicznego, łagodzą objawy napięcia przedmiesiączkowego, wpływają na wygląd skóry,włosów i paznokci.
Spirulina bywa nazywana też zielonym mięsem z powodu niespotykanie dużej zawartości wysokowartościowego białka. Jego udział jest blisko trzykrotnie większy od zawartości białka w mięsie. Zawiera 18 aminokwasów, w tym 8 niezbędnych, z których zbudowane są białka. Jest to najwyższa koncentracja, jaką można znaleźć w żywności. Nie są one tylko materiałem budulcowym mięśni, ale także przynoszą wiele korzyści dla zdrowia, m.in. wyrównują poziom cukru we krwi, przyśpieszają rekonwalescencję. Ta niezwykła alga zawiera łatwo przyswajalne żelazo (ma go znacznie więcej niż mięso), magnez, potas, witaminy, makro- i mikroelementy. Dzięki obecności pigmentów – zielonego chlorofilu i niebieskiej fikocyjaniny – działa antyoksydacyjnie oraz przeciwzapalnie i antyalergicznie. Normalizuje przemianę jodu w organizmie, przez co przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania tarczycy.
Jedna łyżeczka do dużej porannej szklanki soku. Później ok. 10.00 drugie śniadanie (podwójna cienka kromka chleba z twarogiem i zielonym pesto. Kefir - 500 ml. Lunch/obiad - kurczak ze szpinakiem po meksykańsku. Wieczorem bieganie, dziś bez psa. Ponadto PLANK - dziś 2 minuty 30 sekund - wczoraj było ciężko, dziś zobaczę jak wyjdzie.
iw-nowa
10 grudnia 2015, 17:03p.s. a te linki SEO to sam wstawiłeś, czy skopiowały się razem z informacją z sieci?
tombom
10 grudnia 2015, 21:53Kopia oczywiście :-)
iw-nowa
10 grudnia 2015, 17:02Myślałam już o tej Spirulinie, o Chlorelli też. Na razie zjem moje pestki z awokado, jeszcze mi och trochę zostało, też mają mnóstwo różnych dobrych wartości. A potem się pomyśli :). Gratulacje, powrót do zdrowego myślenia najczęściej pomaga wrócić do równowagi. Dobrze, że się nie rozchorowałeś. Ja córkę rozumiem, też uwielbiam buraczki w kolorze naturalnym, po wizycie u siebie dziś właśnie je sobie zrobiłam na obiad z dodatkiem fety i kaszy jaglanej. Podoba mi się, że tak rodzinnie dbacie o zdrowie, współne bieganie z żoną, zdrowe odżywianie dla wszystkich. :)
tombom
10 grudnia 2015, 21:54Na morsowanie nie mogę ich namówić.
iw-nowa
10 grudnia 2015, 22:04To już hardcore! :) Mam koleżankę, która morsuje, mieszka nad morzem, może gdybym tam mieszkała, też bym się choć raz skusiła, a tak do Wisły jakoś mi się nie chce skakać :)
tombom
10 grudnia 2015, 22:12Nie skacze się do wody. Wodę wybiera się taką, żeby można było stanąć w niej trochę powyżej pasa. Później wystarczy ugiąć kolana i zanurzyć się po szyję na 2-3 minuty. Tak więc kąpiel to mocno powiedziane.
iw-nowa
10 grudnia 2015, 22:16Na razie taka kąpiel nie znajduje się na szczycie listy moich marzeń, ale nie wykluczam jej w przyszłości. To musi być niesamowite wrażenie. A jak samopoczucie potem? Bo że wzmacnia siły obronne organizmu to sobie mogę wyobrazić, ale nie rozchorowałeś się jeszcze nigdy po takiej kąpieli?
tombom
10 grudnia 2015, 22:21Pierwsza kąpiel w sezonie w moim przypadku kończy się zawsze jednodniowym stanem podgorączkowym i dreszczami. Wszystko mija następnego dnia. rażenia są ciekawe. Nie da się ich opisać. Jak wchodzisz do lodowatej wody to czujesz w podudziach tysiące igiełek. Jak zanurzasz się o szyję, to przez chwilę nie możesz oddychać dopóki organizm nie przyzwyczai się do temperatury. Trwa to na szczęście tylko chwilę. Później po wyjściu z wody rozszerzają się naczynia, pogłębia się oddech, poprawia się wydolność. Same korzyści, jak po krioterapii w komorze.