Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zaskoczenie


Jeszcze dwa dni temu pisałem, że moim celem jest osiągnięcie kolejnej granicy, którą sobie wyznaczyłem - granicy, której nie przekroczyłem od czasów studenckich - granicy wagi 98 kg. Tymczasem dziś rano stanąłem na wadze i nie mogłem uwierzyć. Trzy razy się ważyłem sprawdzając, czy aby przypadkiem waga się nie zepsuła. Poranna waga pokazała 97,9 kg (spadek 1,4 kg w ciągu doby). Zdaję sobie sprawę, że większość tego spadku jest spowodowana niedowodnieniem po wczorajszym wysiłku, ale i tak miło dostać takiego pozytywnego kopa, tym bardziej, że utknąłem przez chwilę przy wadze 100,0 kg. To świadczy o tym, że mogę działać dalej, że chcę działać dalej i może wcale nie będzie to takie trudne.

Dziś na śniadanie sok ze szpinaku, selera naciowego, kiwi, winogrona kolorowego bezpestkowego, gruszki, mandarynki, pigwy, jabłka + błonnik, trawa pszeniczna, spirulina i trochę marchewki też się znalazło z dnia wczorajszego - nie zjedzona przez dzieci. Takie soki to też fajna sprawa, bo można zawsze do nich wykorzystać owoce i warzywa, których nie zjadło się wcześniej i lekko podeschły - kiedyś takie warzywa czy owoce po prostu wyrzucaliśmy. Teraz je wypijamy. Do soku 2 jajka sadzone ze szczypiorkiem - bez soli. Wczoraj spróbowałem takie jajko zrobione przez teścia i aż odrzuciło mnie od niego ze względu na ilość soli, której teść użył do jego przygotowania. Reakcja była automatyczna i niekontrolowana, więc nie miałem czasu zastanowić się nad tym, jak będzie to wyglądało i co sobie mój teść o mnie pomyśli, ale nie dałem rady zjeść słonego jajka, tak jak nie daję rady wypić słodkiej herbaty czy kawy. Dziwne, jak szybko człowiek odzwyczaja się od niezdrowych produktów.

Rano obudziłem się z lekkim bólem głowy - to prawdopodobnie z powodu odwodnienia i wczorajszego koniaka, choć wcale nie było go wiele. Jedno i drugie mi szkodzi, więc muszę ich unikać. Na drugie śniadanie pasta jajeczna z rzodkiewką i szczypiorkiem. Pyszna kawa przed obiadem - ostatnio, jak mam czas, robię sobie w domu flat white - podwójną espresso na mleku - jest pyszna i stawia na nogi.

Dziś w planach palenie w kominku w nowym domu, łyżwy z dziećmi, jak nie będzie padało, oczywiście w roli obserwatora i ćwiczenia z Vitalią. Z morsowania zrezygnowałem ze względu na pogodę - jak na razie pada deszcz i mocno wieje (nie jest to dobra pogoda na morsowanie). Wczoraj zrobiłem też kolejne z ćwiczeń wyzwania PLANK - 2 minuty 40 sekund. Choć wcześniej myślałem, że nie dam już dłużej rady - udało się. Dziś zaplanowane 2 minuty 50 sekund. Mam pewne obawy czy mi się uda. Dołączyłem do kolejnego wyzwania - "co najmniej 100 km przebiegnięte w grudniu". Jak do tej pory przebiegłem już w grudniu 55,35 km. Myślę, że nie będzie z tym problemu. W ubiegłym roku przebiegłem 150 km w grudniu i był to jak do tej pory najlepszy mój miesięczny wynik.

Na obiad robimy zupę tajską z trawą cytrynową, którą kupiłem niedawno. Ma ciekawy zapach po wyjęciu z zamrażarki.

  • iw-nowa

    iw-nowa

    13 grudnia 2015, 22:15

    Gratulacje, chociaż ja już raczej nie robię takich eksperymentów. Odwodnienie bardzo źle na mnie działa, potem nawet kieliszek alkoholu (wina) sprawia, że mam ból głowy i źle się czuję następnego dnia. Podziwiam te Twoje pomysłowe dania. Masz mnóstwo energii, i świetnie, że Ci się udaje sprostać tylu wyzwaniom. Pozdrowienia :))

    • tombom

      tombom

      14 grudnia 2015, 08:51

      To już niestety historia - wróciłem do wagi wyjściowej po odpowiednim nawodnieniu.

    • iw-nowa

      iw-nowa

      14 grudnia 2015, 10:44

      Ale mimo wszystko lepiej być nawodnionym i chudnąć we właściwy sposób. To trwa, ale wtedy też są trwałe efekty! :) Będzie dobrze!

  • tombom

    tombom

    13 grudnia 2015, 17:56

    Używam wyciskarki do soków - ma same zalety: jest cicha, myję się ok. 2 minut, pod bieżącą wodą bez dodatków płynów myjących, wyrzuca dużo mniej odpadów i są one wyjątkowo suche. Wcześniej używałem sokowirówki, ale zrezygnowałem po jednym razie. Teraz od blisko miesiąca używam wyciskarki prawie codziennie.

  • MexoS

    MexoS

    13 grudnia 2015, 17:08

    No to gratulację spadku, w każdym wpisie czytam o twoich sokach, i chyba w końcu któryś z nich zrobię, używasz blendera do tego czy sokowirówki ? A plank dla mnie dalej nie osiągalny ale kibicuje ci mocno i podziwiam za wytrwałość ;] A morsowanie to już w ogóle ekstra, sam bym się nie podjął, chociaż nie jestem zmarzluchem i zeszłą zime przechodziłem w praktycznie w koszulce i kurtce jesiennej, to jednak wejście do lodowatej wody jest granicą której chyba bym nie przekroczył ;p