Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
NIE chcę być chuda!


Ogarnęła mnie frustracja. Tak, odchudzam się żeby czuć się ze sobą lepiej, ale nie chcę być chuda, chcę wyglądać jedynie nieco smuklej niż teraz, żeby "nic mi nie wisiało", tyle. NIE podobają mi się chude kobiety, mojemu facetowi NIE podobają się chude kobiety, NIE zamierzam być chuda i tyle. Zamierzam wyglądać kobieco i zdrowo. NIE zamierzam popadać w paranoję i poświęcać diecie 100% mojego myślenia. To nie jest w życiu najważniejsze. Nadal po kilku latach podpisuję się rękami i nogami pod moją pracą dyplomową na temat tego, co buduje samoocenę kobiet (i wcale nie jest to w większości wygląd) oraz tego, jak współczesne ideały piękna są w stanie sprawić, że czujemy się ze sobą gorzej.
Jestem na etapie poszukiwań sukni ślubnej. Nie jestem gruba ani chuda, jestem "normalna". Już kilka osób którym pokazywałam zdjęcia sukni, które zamierzam przymierzyć, mówi: "Do takiej sukni to trzeba mieć szczupłe ramiona", "Do takiej to nie można mieć brzucha", do takiej to, do takiej tamto... mimo, że żadna z nich nie jest rozgogolona, wycięta ani prześwitująca, bo to nie mój gust. To jaką mam w końcu założyć? I co mają powiedzieć Panie, które mają więcej kg ode mnie? Wyglądają we wszystkim źle, bo nie są chude? 
Dzisiaj prawie każdy kto schudł uważa się za specjalistę od diet i ćwiczeń, mimo że nim nie jest. Taka wiedza poparta jedynie własnym przykładem nie jest zbyt wiele warta. Jedna z moich przyjaciółek, która wcześniej była szarą myszką, nagle schudła, uważa, że prowadzi zdrowy styl życia, a ja uważam... że ją straciłam. Chcąc nie chcąc wywiera na mnie poczucie tego, że jestem od niej gorsza, bo nie jestem chuda, bo jak się spotykamy raz na ruski rok, mam ochotę napić się z nią piwa... Kilogramy uleciały razem z jej skromnością i ze wszystkim tym, za co tak ją lubiłam.
To prawda, czasem łapię się na oglądaniu zdjęć "inspiracyjnych" chudziutkich pań z Internetu, patrzę z zachwytem, ale ostatnio chyba dorosłam do zadawania sobie pytania czy naprawdę chciałabym tak wyglądać... Czy nie wolę być szczęśliwa w swoim ciele, raz na jakiś czas nażreć się z chłopakiem czipsów, zjeść ulubioną pizzę... Wolę.
Tak, właśnie dziś to wszystko przemyślałam i wiem już jak chcę wyglądać i nie obchodzi mnie czy będę "za gruba" do sukni czy "grubsza" od przyjaciółki.

  • angelisia69

    angelisia69

    19 października 2016, 13:21

    kazdy ma inny gust i inne podejscie do zycia.Ja np. ciesze sie ze swojej figury bezwzgledu na to czy innym sie podoba czy nie,bo w koncu 24h na dobe to ja jestem ze soba a nie z innymi.Najwazniejsze to czuc sie dobrze ze sama soba.Co do "expertek" ja nieraz doradzam,ale zawsze zaznaczam ze robie to na swoim przykladzie i nie wymadrzam sie ze wszystko wiem tylko staram sie doradzic.Narzucanie komus swojego zdania nie jest normalne.Zycze ci zebys osiagnela wewnetrzna jak i zewnetrzna rownowage ze swoim cialem.Czy w rozmiarze XL czy S to juz od ciebie zalezy

  • aska1277

    aska1277

    18 października 2016, 19:08

    A ja bym chciała być szczuplutka :( może nie chuda jak wieszak... ale ... własnie ale... za cholerę mi to nie wychodzi...