Namówiłam mojego męża aby mnie powspierał, nie tylko psychicznie ale i fizycznie w odchudzaniu. Ciężko tak samej. Na początku zwarzyliśmy się i obydwoje nie byliśmy zachwyceni ale co zrobić, sami na to pracowaliśmy. Teraz jest mi łatwiej, minął co prawda dopiero tydzień albo i aż tydzień, bo mój mąż nigdy tygodnia na diecie nie wytrwał a tu proszę, je to co ugotuję, nie grymasi, chlebek razowy, pomidory, jajka wszystko mu smakuje, nawet zupa z cukinii, która tylko ja i dzieci jedliśmy on tez polubił. Co prawda on wspomaga się suplementami jakimiś fat burnerami ale jak ma mu to pomóc to czemu nie, mówi, ze nie ma takiego apetytu i ochota na słodycze mu minęła a to bardzo dużo. Jeszcze teraz trochę więcej się rusza więc dzieciaki przeszczęśliwe, bo mogą z tatą poszaleć. Chodzimy na boisko i na spacery, czasem we czworo a raz nawet we dwoje, oj to ostatnie robiliśmy jeszcze przed urodzeniem starszego. Mam nadzieję, że wytrwa przy mnie, bo jak ja już się za coś zabieram to robię to z sercem od początku do końca, tym razem jest nas dwoje więc i zabawa przy tym większa.
Anankeee
23 lipca 2018, 15:27Powinno byc łatwiej tak we dwoje : D Powodzenia :)
martiniss!
23 lipca 2018, 13:27Jak miło się to czyta :) Dzieci i Wy tylko skorzystacie z odchudzania :)
Semi_
23 lipca 2018, 12:15Razem raźniej :) Powodzenia
dolce_far_niente
23 lipca 2018, 11:54Super sprawa takie wspólne odchudzanie! Trzymam za was kciuki ;D