Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poszło w dół.


Cześć wszystkim. Zmęczona już jestem więc będzie krótko. Waga drognela, na szczescie w dobra stronę, więc tydzień zaliczam do udanych. Cała reszta do bani. Dzieciory chore kolejny tydzień, ja uwiązana jak pies przy budzie. Czy Was też dobijają tak choróbska dzieciaków? No marudzą jakby było ich 100, a przecież tylko dwójka. Wiszą na mnie, że nie moge złapać oddechu. Ciągle słyszę mamo, mamo, mamo. Oszalec można. Jestem gotowa oczy wdrapać każdemu, kto nazwał czas po urodzeniu dziecka, rocznym URLOPEM macierzyńskim. To chyba mógł zrobić tylko facet, który dnia z dzieciakami nie spędził. Ja już nie mogę się doczekać kiedy wrócę do pracy. Pewnie będzie zarabiscie ciężko wszystko ogarnąć i logistycznie i w ogole, ale marzę już o tym by choć kilka dni w miesiącu nie slyszec mamo przez cały dzień, a tylko od 15 do wieczora. Macie podobnie? A może coś ze mną jest nie tak? Jedno wiem, wychowanie tych ssaków na porządnych ludzi, to najcięższa robota świata. Te wszystkie moje dyplomy to o kant tyłka. Żaden nie daje pewności, że wychowam dziecko na fajnego człowieka. Niemniej bede próbować. Pozdrawiam. 

  • marrtynna

    marrtynna

    5 grudnia 2021, 11:36

    Mam podobne odczucia. 💪 Siły!

  • Joanna19651965

    Joanna19651965

    5 grudnia 2021, 00:28

    Tak to już niestety jest z dzieciakami do pewnego wieku - chorują. To jakby jest w pakiecie. U mnie, na szczęście, mąż partycypował w opiece nad chorym Młodym i był mistrzem w podawaniu leków, szczególnie tych niesmacznych. Parę lat temu moja koleżanka z pracy była bliska dzieciobójstwa - ma dwie córki, różnica wieku zaledwie rok i jak zaczęły chorować we wrześniu, to skończyły na początku kwietnia. Chorowały na zmianę, chorowały w duecie, a od czasu do czasu "sprzedawały" infekcje mamie. Jak już wyszły na prostą, to koleżanka była lżejsza o 7 kg, a generalnie jest szczupła.