Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Work for it!


Dziś dopadł mnie dzień z serii "nie chce mi się". Nie chciało mi się zwlec z łóżka, nie chciało mi się robić śniadania, nie chciało mi się iść do sklepu... Cudem do tego wszystkiego się zmusiłam.
Ale do biegania nie musiałam się bardzo zmuszać. O ile w niedzielę można się wylegiwać trochę dłużej, o ile zjedzenie śniadania trochę później nie byłoby czymś strasznym i o ile pójście do sklepu nie było niezbędne o tyle wiem, że bez biegania mojego celu nie osiągnę. Tak się już zaprogramowałam, że biegać trzeba i już. Byle tylko nie robić dłuższych przerw niż jeden dzień bo wtedy się rozleniwiam.

Nie mam dla siebie litości. Nie można tylko marzyć o tym jak będziemy wyglądać w wakacje. Nie możemy tylko marzyć o tym co będziemy umieć. Nie możemy tylko marzyć o tym co osiągniemy. 
Owszem trzeba mieć cele. Owszem wizualizowanie ich pomaga. Ale trzeba ostro zapierdzielać żeby te cele osiągnąć. Trzeba cisnąć siebie nawet jak się nie chce. Trzeba dawać z siebie wszystko... a wtedy wszystko jest możliwe. 


Poza tym muszę trochę więcej jeść. Ostatnie kilka dni miałam trochę za niski bilans co powoduje wieczorną ssawkę żołądka. Od dziś się pilnuję :)

(zapomniałam o potwierdzeniu moich dzisiejszych biegów)

  • wesolagrubaska900

    wesolagrubaska900

    26 stycznia 2014, 14:12

    Podziwiam cie za zaciętość w bieganiu:)Pomimo takich temperatur nie dopuszczasz.Brawo:)I masz rację trzeba bez wysiłku nie osiągniemy wymarzonej sylwetki:)

  • Angela104

    Angela104

    26 stycznia 2014, 14:01

    Ja tez jak odpuszczam jeden lub dwa dni leniwię się i potem zaczynam od nowa. Dobrze, że zaprogramowałaś sobie bieganie :) Powodzenia ;)

  • heres.to.be.fit

    heres.to.be.fit

    26 stycznia 2014, 13:37

    święta prawda! No pain no gain! Od siedzenia na kanapie i marzenia o niebieskich migdałach nie osiągniemy wymarzonej sylwetki. Trzeba ruszyć dupsko nawet gdy się nie chce...