dzień wolny mega udany:)
Ubrałam się w co chciałam (stanik do karmienia poszedł w odstawkę i byłam czysta cały dzień:)) poczułam się jak „prawdziwa” kobieta.
Tak łatwo przy dziecku zapomnieć o swoich potrzebach, bo ono jest najważniejsze, bo nic nie powtórzy się dwa razy, bo tak szybko urośnie, za szybko pewnie.
Nawet myśl o jeździe pociągiem była ekscytująca (pisząc to pukam się w głowę ale naprawdę tak wczoraj o tym myślałam:))
Obejrzałyśmy „Rzeź” Polańskiego (genialna gra aktorska i śmiesznie polecam) potem była herbata i duuuuuża muffinka (wiem powinnam się wstydzić ale waga rano i tak pokazała 0,5 kg mniej), potem galeria handlowa (kupiłam moją ulubioną herbatę rooibos pomarańczowa z goździkami i własnie się delektuję:)) a potem jeszcze spacer.
I gadałyśmy, i gadałyśmy, i gadałyśmy................
Jestem tą samą osobą sprzed urodzenia dziecka (a już myślałam, że nie) ale patrząc w wystawy widziałam w nich .... swoją mamę.
Jest kochana, wyrozumiała, ciepła ale nie dba o siebie nic a nic a ja nie chcę tego przekazać córce:(
Aaaa mój wyjazd (bite 7 godzin mnie nie było) miał jeszcze dodatkowy bonus, mężuś docenił mnie i moja pracę związaną z wychowaniem córeczki (mały diabełek nieźle dał mu popalić:)) a to jak się okazuję jest bardzo ważne, bo efektów za bardzo nie widać na co dzień.
I tym optymistycznym akcentem zakończę moje filozofowanie
Miłego dnia PRAWDZIWE KOBIETY:*
P.S. A jeśli chodzi o Vitalę to ostatni raz zjadła mój wpis, tzn ona pewnie jeszcze nie raz wywinie ten numer ale ja będę miała wszystko zapisane w pliku tekstowym. I zamiast robić dwa razy to samo mogłabym poczytać co u was
sabrina73
14 lutego 2012, 01:07To bierz się koniecznie za siebie kobieto, tez musisz mieć coś z życia
yor75
13 lutego 2012, 21:34Fajnie, że "wolny dzień" był udany. Oby więcej takich było!!! A mężowi rzeczywiście, sam na sam z córcią, czasami się przyda :) Pozdrawiam :)
monica31
13 lutego 2012, 15:29Super! Trzeba czasami się oderwać od codzienności :) Fajnie, że Ci się udało :) Wtedy i inni doceniają Twoją pracę w domu :)))) Pozdrawiam
Bluszczyca
13 lutego 2012, 14:25Cieszę się, że dzień się udał i że mąż docenił co robisz na co dzień :))
patasola
13 lutego 2012, 12:14:) ja nie wiem, czy czuję się kobietą, czy jeszcze dziewczyną. Kobietą czuję się chyba tylko w czasie stosunków intymnych... może tą ostateczną granicą jest właśnie urodzenie dziecka? Dobrze, że miałaś przyjemny dzień. Powinnaś sobie takie fundować częściej. Dbaj przede wszystkim o siebie, bo zadbana, zadowolona z siebie mama to najlepszy przykład dla małej dziewczynki.
krystynaaaaa
13 lutego 2012, 11:47jakaś odmiana nam się należy! Miłego dnia:)