Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Odchudzanie na luzie


Z ostatnich dni mam kilka refleksji odnośnie diety. Dziś właśnie stanęłam na wadze i ubyło mi jakieś 1,5 kg w przeciągu kilku dni. Super:) Ale tak właściwie to żadnej specjalnej diety nie stosowałam, ani się nie głodziłam, ani nie powstrzymywałam od niczego. Były chipsy, frytki z kebabem, trochę ciastek... Co prawda nie opychałam się tym, tylko skubnęłam, ale te frytki zrobiłam sobie dwa dni temu na kolację... Więc? O co chodzi? Zanalizowałam sobie te dni i doszłam do wniosku, że tak właściwie to za dużo o odchudzaniu nie myślałam, nie miałam wyrzutów sumienia za te chipsy i ciastka. Po prostu byłam jak byłam głodna, to jadłam. Ćwiczeniami też się nie katowałam. 30 min marszobiegów z psem - ale też bez żadnego planu. 
Myślę więc że w odchudzaniu też nie do końca ważne jest co zjemy (choć oczywiście warto się zdrowo odżywiać) ale też jak to zjemy i ile tego zjemy. Jeżeli jestem na imprezie i skubnę sobie ze 2-3 chipsy, to przecież nic się z tego powodu nie stanie - spalę na parkiecie. A nie będę miała wyrzutów sumienia, że nie mogę. Bo jak nie mogę, to od razu bardzo mi się chce. A jak bardzo mi się chce, to nie jestem w stanie się powstrzymać. Tak to niestety działa. Tak więc, może warto trochę zluzować i nie przejmować się tak tym brakiem idealności? W końcu jesteśmy tylko ludźmi:) Ale za to fantastycznymi!