Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
weekendowy kryzys


No właśnie, u mnie w weekendy zawsze jest najgorzej. Nagle nie muszę nigdzie jeździć, mogę sobie odpocząć i nic nie robić, spotykam się z rodziną i znajomymi i... mogę jeść, mniej się kontroluję, a tak jak było tydzień temu, popadam w weekendowe obżarstwo, które mija wraz z nadejściem poniedziałku i brakiem czasu na cokolwiek. 
Dziś, teraz, w tej chwili zastanawiam się czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę i nie zrobić nalotu na lodówkę. Wcześniej byłam na grillu, zjadłam za dużo, i teraz siedzę sobie w poczuciu klęski. Tak, zasada "wszystko albo nic" jednak działa nadal. Albo dieta idzie idealnie i wszystko jest super, albo coś się nie udaje i nie warto dalej próbować. 
Znowu "aniołek" podpowiada: nie rezygnuj, zrób coś, nie daj się. A "diabełek" kusi: i tak nic ci się nie udaje, po co się męczyć, te ciasta są takie pyszne... Jezu, dlaczego to jest takie trudne?!?! 
Nie! Jednak się nie złamię! Czytam wasze pamiętniki, to mnie podnosi na duchu i wzmaga moją motywację. Nie poddam się! Tu nie chodzi o to, żeby żreć. Tu chodzi o mnie i moje dobre samopoczucie. O to, że jedzenie nie może mną rządzić! Nie chcę być niewolnikiem jedzenia. Chcę się cieszyć życiem! Dziękuję Wam za to, że jesteście!:)
  • LaInspiracion

    LaInspiracion

    12 września 2012, 07:34

    I ja dziekuje, za to ze Jestes!