dawno nie pisałam - taki mały odwyk od kompa kilka dni temu zdarzyła mi się pewna sytuacja: szłam sobie jak człowiek w sukience takiej do połowy uda. Znacie tę długość: mini, ale nie mini spotkałam pewna starsza Panią, którą znam od lat: już dość wiekowa, ale całkiem na chodzie. Witamy sie miło i dość wylewnie, bo naprawdę lubię kobiecinkę, gadamy co tam w naszych światach słychać, aż ona mówi:" wiesz co, matka dzieciom to już chyba nie powinna takich kłusych spódniczek nosić. No kochana, toż kolana Ci widać!!! " Na moje szczęście ona nie wie, że jestem po czterdziestce, bo pewnie dopiero by mi sie oberwało :)))) Jakoś tam coś odpowiedziałam i nie drążyłyśmy dalej tematu ( to naprawde bardzo fajna babcia, więc nie widziałam powodu, żeby sie obrażać, zawstydzać, czy bronić - ot, ma takie poglądy i już) ale zastanowiło mnie, czy naprawdę po czterdziestce, pięćdziesiątce czy nawet dalej nie wypada zakładać krótszej spódniczki o ile ma się ku temu warunki? Nie wypada latem ganiać w dzinsowych spodenkach, mieć długie włosy, nosić szelki do spodni, mieć kolczyk w pępku (przecież tego miejsca nie widać, nie chodze z brzuchem na wierzchu, a paradoksalnie właśnie kiepski wygląd kolczyka na wystającym brzuszku zmotywował mnie do zabrania się za siebie) , słuchać Alice in chains i Pearl Jam ( no co, nadal ich uwielbiam, a w ogóle to Kurt żyje ) ? Lubię dzinsy, martensy, ale i wysokie szpilki, W spódnicach za kolano wyglądam źle, bo mam dość szupłe łydki, więc moje nogi wyglądaja jak patyczki, a już w spódniczkach przed kolano wyglądam naprawdę dobrze, bo mam długie nogi - będę to powtarzać do grobowej deski: dzięki mamusiu za dobre geny Nie ubieram się jak nastolatka, ale wierzę w lustro, wyczucie smaku i chwili oraz instynkt. No i jeszcze w zdanie mojej starszej latorośli - najostrzejszej recenzentki na świecie (Jacyków może sie okopać z tym, jak ona potrafi dokopać- w razie potrzeby oczywiście) Pomijając mnie: To nie fair, że latem na promenadzie starsi panowie bez oporów i z całą akceptacja ogółu przechadza się bez koszulki i w badejkach, a starsza pani w stroju dwuczęsciowym jest odprowadzana kpiącym lub karcącym wzrokiem. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to strasznie przykre. Naprawdę jako kobiety mało mamy w życiu do przejścia, żeby dodatkowo katować się stereotypami dotyczacymi wyglądu? Jesteśmy takie jakie jesteśmy, można mentalnie zatrzymać się w wieku 30 lat, a biologicznie mieć 70 i na odwrót. I co to komu szkodzi?