Jeszcze sie nie poddalam i jeszcze nie poluzowalam :) Dzisiaj waga pokazala 62,0... jest mega - tyle to nie wazylam od 7 lat. Czuje sie z tym mega dobrze, chociaz za bardzo to cale jedzenie (czy raczej nie jedzenie) siedzi w mojej glowie. No ale dobra - jeszcze dzisiaj i jutro robie ten deficyt a potem juz pomalu zwieksze ilosc jedzenia. Ciekawe czy do pt bedzie 61,5...
A potem plan jest taki - w pt ide do restauracji i mam totalnie nie zwracac uwagi na to co jem bo to moja super nagroda - do srody mysle ze bede wracac do tych 62kg, i potem do soboty rano - czyli do wyjazdu na wakacje - bede chciala miec znowu te 61,5.
I dalsza czesc planu - w nd rano (albo w pon) jak wrocimy z tych wakacji to nie przekroczyc 63.
Jezeli to wszystko sie uda uznam to za pelen sukces :)
Bo potem jest 5 tyg do kolejnego wyjazdu i moze sprobowalabym sie jednak troche rzucic z motyka na slonce i pocisnac zeby zejsc ponizej 60...
To pojawie sie tu znowu jak osiagne 61,5 :)
DO BOJU!!!