Nie mogłam wczoraj zasnąć. Pewnie za sprawą trzygodzinnej, popołudniowej drzemki.
Po północy pies zaczął drapać w drzwi sypialni. Nigdy tego nie robił, nie wiem co mu odbiło. Wstałam, zaprowadziłam do posłania i poszłam dalej spać. Znów bezsenność i znów po godzinie pies drapie w drzwi. Nosz… wstałam, pościeliłam mu koc na podłodze. Umościł się, zasnął, a ja przy zapalonej nocnej lampce i otwartych drzwiach położyłam się znów. No tak, drzwi otwarte, więc przylazł kot. Położył się koło mnie i mruczy. A jego mruczenie jest strasznie głośne i sen nie przychodził. Nagle błoga cisza, można spać. Ale nie… Kot powędrował do kuwety. Kiedy się załatwi robi straszny hałas packając łapą w drzwiczki kuwety i ścianki. No dobra, leżę, czekam aż skończy. Cisza… chyba przysypiam. I… kot zaczyna rzygać. No nieee. Wstałam więc i że było po trzeciej zrobiłam sobie poranna kawę. Spokój cisza, kawka, internet. No i pies stwierdził, że się wyspał i chce na spacer. Klasyka gatunku, tylko, że jest dopiero 4.30. Poszliśmy. Potem karmienie kota, dwa banany, chwila internetu i o szóstej postanowiłam odespać nockę. Położyłam się, próbuje zasnąć, długo to trwa. Patrzę na zegarek. za dziesięć siódma. Może jednak pośpię? Jakiś hałas jednak słyszę za oknem. Ku*wa, jakiś pojeb postanowił po siódmej kosić trawę. To chyba jakiś żart… No i tyle było mojego spania.
Dzień dobry/?/ W sobotę.
Dziś bez kija do mnie nie podchodź!