Pamiętnik odchudzania użytkownika:
asiulenka1980

kobieta, 43 lat, Toruń

178 cm, 104.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 czerwca 2015 , Komentarze (2)

  • Znalezione obrazy dla zapytania linie ozdobne na bloga

01.06.2015 r.

    Na wstępie chciałabym powiedzieć, że bardzo się cieszę - nie zapomniałyście o mnie!

   Ja też o Was pamiętałam, tylko miałam taką pracę ciężką ostatnio, że nawet nie mogłam podczas pracy dokonać żadnego wpisu, a w domu brak internetu ... Zdenerwowałam się bo w mieszkaniu w którym mieszkam nie chcą zainstalować mi linii telefonicznej, stwierdzili, że 500 m kabla nie opłaca im się ciągnąc. Muszę poszukać alternatywy - coś radiowego. 

   W weekend totalnie odpoczywałam, nigdzie nie byłam. Musiałam, ostatni czas był naprawdę bardzo ciężki dwa etaty dało się odczuć. Nadrobiłam za to porządki w domu, choć miałam jeszcze plany na posegregowanie rzeczy w szafie ale ambicja przerosła moje siły. 

    Dietetycznie, dziś w planach do zjedzenia jak na razie zdążyłam z domu zabrać jogurt smakowy oraz jabłko ... wiem, wiem to niewiele na tyle godzin pracy. Muszę koniecznie coś szykować dzień wcześniej, inaczej nie dam rady ... ;)

    W planach mam na pewno zmianę podejścia, czyli jeść śniadanie bardziej syte, podobnie obiad, natomiast lekką kolację, podzielić to wszystko na pięć posiłków, do każdego wypijać min 2 szklanki picia (wody, herbaty) będzie to ok 2 litrów dziennie. To takie wstępne plany i założenia, można powiedzieć ogólny zarys. Żeby to osiągnąć muszę koniecznie planować mój jadłospis z wyprzedzeniem. 

   Dziś nie wiem o której wrócę do domu ale zapewne nie wcześniej niż o 19, mam sporo pracy, więc wracam do rzeczywistości a Wam kochane życzę miłego poniedziałku.

29 maja 2015 , Komentarze (6)

  • Znalezione obrazy dla zapytania linie ozdobne na bloga

Witajcie 

    Tak, z całą stanowczością wraca na Vit! Jedno jest pewne codzienne notowanie tego co się zje i śledzenie Waszych dokonań szybko stawia na nogi, przypomina o celu jaki chcemy osiągnąć. Z chwilą jak się oddalam od tego portalu, również oddalam się od diety i taka jest niestety smutna prawda. Reasumując wracam do Ciebie mój pamiętniczku drogi ;)!!!

   Podsumowując okres w jakim mnie tutaj nie było waga pokazuje plusssss, niestety(szloch), w życiu prywatnym działo się, działo niestety również nie za dobrze. 

   Po powrocie zamieszkaliśmy u teściów (chwilowo) mieliśmy remontować budynek gospodarczy obok ich domu, włożyliśmy tam oszczędności jednak nie dało się tam wytrzymać z teściową. Wiecie, że jestem ugodowa i raczej spokojna ale do czasu. Niestety trafiłam z deszczu pod rynnę na alkohol, ciężko w to uwierzyć co tam się działo więc zaoszczędzę Wam tych informacji. Fakt jest taki że wynajmuję obecnie mieszkanie niby oficjalnie z Łukaszem i Adim, jednak Łukasz znów jest za granicą i tak naprawdę jest i zarazem jakby go nie było.

   Po powrocie znalazłam pracę w dużej firmie produkcyjnej, prowadziłam księgowość, płace oraz sprzedaż jednak była to umowa na zastępstwo która kończy się w czerwcu. Znalazłam już nową pracę, tutaj również prowadzę biuro, oraz głównie zajmuję się obiegiem dokumentów magazynowych itp. Więc mam teraz trudny okres pracuję w obu firmach z jednej jadę do drugiej, wychodzę z domu o 5:30 wracam o 21. Najgorsze, że Adi jest sam i spędzam z nim ostatnio bardzo mało czasu, nie wspomnę o obowiązkach domowych które leżą .... leżą ... i tylko słabo mi się robi na widok sterty prania i warstw kurzu ... (uff)

To tak w dużym skrócie, wracam więc będą pojawiać się często moje posty, mam zamiar wreszcie na 100 % wziąć się za siebie. Do cholery mam 34 lata a zapuściłam się jak ... brak słów .... 

6 grudnia 2013 , Komentarze (6)




   Witam cieplutko w tą wietrzną noc ...
Muszę Wam się pochwalić, jestem z siebie bardzo dumna! A to dlatego że się nie poddałam, że wytrzymałam w pracy. Nie było to łatwe, wręcz walczyłam z sobą każda minuta była dla mnie katorgą, a zwłaszcza pod koniec dnia. Te 10 godzin dziennie to bardzo dużo. Wstaję o 4 rano, o 5 mam autobus i 6 start. Praca sama w sobie nie jest trudna, polega na układaniu, odpowiednim pakowaniu form styropianowych. Najgorsze dla mnie to jest to chodzenie non stop i dreptanie przy maszynach w tą i z powrotem. Strasznie mnie bolą stopy, pieką w pewnym momencie nogi już mi się robiły tak słabe że normalnie drżały jakbym była po paru głębszych, a to po prostu przemęczenie. Dodam że z tych maszyn leci woda, stoję w wodzie, nogi przemoczone z góry prysznic, spadające elementy chlapią na ubranie jak się stoi za blisko i do tego przeciągi jak są otwarte bramy na magazynie. Także jestem z siebie bardzo dumna, już w środę chciałam się zwolnić szybciej ale zacisnęłam zęby i wytrzymałam. Mówiłam sobie cały czas w duchu "Aśka dziecko dasz radę, musisz". No i dałam już trzeci tydzień zaliczony.

   Praca ma zbawienny wpływ na moją wagę. Po pierwsze bardzo mało jem - wiem że podniesiecie larum, pracuję fizycznie i powinnam zjadać więcej - ale wyszło jak wyszło. Nogi mi się ujędrniają, po takiej ogromnej ilości skłonów brzuszek maleje ... same superlatywy.

   Musiałam pracować, bo kupiłam z moich pieniędzy bilety do Polski. Mój bilet i Adiego był tani bo zapłaciłam 16 funtów, ale za to Łukasza na 20 grudnia to 150 funtów. Urlop będzie dłuższy bo wracamy 8 stycznia, bilety również już kupiłam za zeszłą wypłatę. Moja obecna pójdzie na trzy czynsze bo z opłat nikt nas nie zwolni niestety. Ot i takie to realia w Anglii. Ale uparłam się nie chcę spędzać świąt tutaj znów sama z dala od rodziny, w zeszłym roku byliśmy tutaj, w tym roku nie dam się! Ze łzami w oczach z zaciśniętymi zębami zapierdzielałam na bilety, życie w Polsce i opłaty.

   Sytuacja w domu zła. Łukasz non stop się czepia Adriana dosłownie o wszystko go gani. Ja wiem że chce dobrze, ale czasami przesadza. O okruszek na dywanie zrobi jazdę, ostatnio nawet słodycze wylicza, ja postawiłam sprawę jasno Ty masz papierosy, my słodkie. Poza tym nie jemy tego dużo, chodzi o zasadę. A co najważniejsze nikt nikomu w domu nie powinien wyliczać jedzenia, tego byłam nauczona w domu rodzinnym i nie pozwolę żeby on to robił tutaj. Jak już mnie zdenerwuje staję w obronie Adiego. Ach ja mam jakiegoś pecha chyba. Czasami wydaje mi się że lepiej być samemu. Te chłopiska to ciągłe problemy, a faceta żeby wyjść razem, miło spędzić czas bez zobowiązań to pełno jest. Nawet dzisiaj w pracy trzy razy do mnie podchodził murzyn i prosił o numer telefonu, a w niedzielę wracałam z zakupów i jeden koleś jechał za mną samochodem co weszłam do sklepu on zawracał a za jakiś czas przecinał mi drogę wreszcie zajechał na pobocze i wyskoczył z samochodu wręczając mi kartkę z numerem telefonu i przekonywał mnie żebym podała swój, więc ja wymijająco  odpowiedziałam że mam jego numer teraz i jeśli będę miała ochotę to sama do niego zadzwonię. I tak to wygląda wszystko. Ok,jestem strasznie zmęczona idę oddać się w ramiona Morfeusza, buziole

25 listopada 2013 , Komentarze (5)

                        hejka

   U mnie beznadzieja, szara bura rzeczywistość. Pracuję w tej nowej firmie po 10 godzin dziennie. Ledwie przeżyłam zeszły tydzień, byłam bardzo chora grypa i zatoki zainfekowana na maxa. Chodziłam do pracy z gorączką, dreszczami i tylko świadomość że pieniądze są mi potrzebne na wyjazd do Polski mobilizuje.

16 listopada 2013 , Komentarze (5)

Witajcie

 Listy do Mikołaja napisane?

        nie? Mój jest następujący:


 "Drogi Mikołaju w tym roku na Święta proszę Cię o tłuste konto i chude ciałko!
Tylko nie pomyl się jak w zeszłym roku ..."

   Dziękuję Wam za miłe komentarze. Ale niestety pomimo takiego wyglądu waga jest bezwzględna. Już kiedyś wspomniałam że mój tato był mojego wzrostu, przez chorobę wyniszczony, dosłownie skóra i kości a miał 85 kg, dziwiłyśmy się z mamą gdzie on ma tą wagę ...

   Dzień dzisiejszy mija spokojnie. Prace domowe itd. Ponadto otrzymałam wiadomość z agencji o nowej ofercie pracy, idę w poniedziałek.

15 listopada 2013 , Komentarze (12)

Witajcie
  Dzień dobry moje drogie. Czas na podsumowanie tygodnia. Zaczęło się ładnie a kończy się jak zwykle nie wesoło. Nie popełniłam jakiś wielkich błędów i podjadania, ale jednak drobne wpadki były. Wszystko dlatego że miałam totalnie szalony tydzień i nie miałam czasu na zaplanowanie dokładne posiłków.

   Na wagę na razie nie wchodzę bo nie mam, ale co się odwlecze to nie ciecze. Jeszcze trzy tygodnie do wylotu do Polski i będzie chwila prawdy na wadze w domu ... Ciekawe jak święta czy skończy się objadaniem? Jeśli chodzi o moją silną wolę zwłaszcza do kwestii jedzenia jest ona zdecydowanie za mała ... Bardzo brakuje mi tutaj tych naszych pysznych ciast i cukierni .... ech więc wiem że na pewno zjem więcej ciasta. Moja mama też poszła do  dietetyka, ma ustalony harmonogram posiłków i jak na razie trzyma się dzielnie. Schudła 16 kg, oby tak dalej.

   Odnośnie mojej tęsknoty za krajem, jest ona nadal i nasila się niestety. Nie mam pojęcia co zrobić dalej. Tutaj właściwie żyjemy sobie spokojnie bo starcza nam na opłaty, jedzenie i małe szaleństwa, lecz żeby odłożyć coś to nie ma szans niestety ... Więc coraz częściej nachodzi mnie refleksja czy nie wrócić i razem z Łukaszem pracować w Polsce. Nie będzie lekko ale damy radę. Jak zawsze najbardziej chodzi mi o małego i jego wykształcenie to dla mnie rzecz najważniejsza. Ach to życie nie może być łatwiejsze? Człowiek myśli rzucę to wszystko wyjadę na bezludną wyspę, będę łowić ryby itd a tam przyjdzie tajfun i zmiecie z powierzchni ziemi ...

   Łukasz drażnił mnie trochę w tym tygodniu, ale obyło się bez większych burz. Wymyślił ostatnio że zrezygnuje ze stałej pracy - kontraktu o który tyle czasu walczył i będzie pracował na własny rachunek. Tak się zdenerwowałam, nie pomagało żadne tłumaczenie, postanowił tak i już! Zagroziłam że jeśli tak postąpi wrócę do Polski. Nie po to rezygnowałam z mojego życia, mojej pracy, mieszkania żeby teraz skazywał nas na niepewność. Poskutkowało zrezygnował z głupiego pomysłu, powiedział że jestem dla niego najważniejsza. Tu już nie chodzi o same pieniądze, ale ma kontrakt u anglika stały, odbierają go spod domu i odwożą, stałe godziny każda nadgodzina uczciwie zapłacona, a on wymyślił że na fuchach więcej zarobi. Może i tak ale to niepewne pieniądze, raz są raz nie. A żyć trzeba! Ach czy ja zawsze muszę być taka rozsądna, najważniejsze że uratowałam go od głupich pomysłów.

   Na koniec moja aktualna fotka, powiedzcie mi szczerze czy wyglądam na moje 100 kg z plusem

                         I ZDJĘCIE Z LATA


                    i jeszcze coś miłego dla ucha, ostatnio słucham tej piosenki często, dodaje mi energii
przetłumaczony fragment tekstu:

Hej serce, w drodze znów
Poruszające się do przodu
Kije i kamienie nie połamią naszych kości
Jesteśmy w aucie na autostradzie
To jest magiczne uczucie którego nie doświadczysz w domu
Jesteś do tego powołany, wciąż młody, tak naprawdę szczęśliwy

To jest Twe serce, ono jest żywe
Pompuje krew
I to jest Twoje serce
Pompujące krew
I cały świat gwiżdże
I gwiżdże








7 listopada 2013 , Komentarze (3)

Witajcie

   Dzisiaj kolejny dzień diety. Tzn kolejny ponieważ od wczoraj zaczęłam mój wielki come back tutaj jak również do diety i nabrania formy.

   Postanowiłam znów zawalczyć o siebie! Jak trzymałam się vit, wszystko szło dobrze jak się oddalam koszmar ... tak wynika z mojej autopsji jak również z obserwacji waszych. Nie ma już podjadania i kombinowania, menu wymyślone na dziś dzień jest i się będę go trzymała. Fakt popełniłam już jeden błąd ponieważ mamy godzinę prawie 15 a ja jeszcze nic nie zjadłam. To tylko taki wyjątek, ponieważ byłam na mieście i zakupy ...

   Menu zapowiada się następująco (przepis znalazłam tutaj):

    Obiad szpinak z fetą a do tego pierś z kurczaka oczywiście kawałek z papirusem z przyprawami usmażona bez tłuszczu;

   Kolacja kupiłam gotowy zestaw sałatkowy, tzn kilka rodzajów sałat z kiełkami marchewką itd, dodam troszkę ogórka, odrobinę fety, i dresing.

   Jak mnie najdzie głód i wielka ochota na coś słodkiego mam w zanadrzu jogurt smakowy. A i wracam do mojej ukochanej czerwonej herbaty, ona działa naprawdę! Zastanawiam się jeszcze nad pokrzywą, ale zobaczymy. Najgorsze że mojej ulubionej Pu-Erch nie ma tutaj w Angli jest tylko w Polo w Polsce ale znalazłam jakiś wymiennik, nie ten smak co byłam przyzwyczajona i mi odpowiadał, ale da się przeżyć!

                                                  BUZIOLE

6 listopada 2013 , Komentarze (3)

obrazek
Witaj pamiętniku i Wy kochane przyjaciółki

    Nadeszła jesień - kolejna jesień w moim życiu. U mnie bez większych rewolucji. Jestem tylko ostatnio bardzo zmęczona. Moje życie kręci się tylko wkoło domu i pracy. Wstaję o 4 rano, o 5 jedziemy już do pracy o 6 pracujemy do ... aż skończymy, zazwyczaj jest to 17. Dojadę do domu szybko obiad, ewentualnie zakupy, szykuję częściowo obiad na kolejny dzień, ogarniam mieszkanie i spanie. Cieszę się z jednej strony z takiego obrotu spraw ponieważ jeszcze nigdy w ciągu dnia nie zrobiłam tylu skłonów, mój brzuszek korzysta, ale jestem fizycznie wyczerpana. Najbardziej bolą mnie stopy od gumiaków koszmar aż pieką. Kupiłam wkładki żelowe, jest troszkę lepiej ale mimo to ... Nie mogę się doczekać urlopu - lecę 11 grudnia do Polski!!! Jestem taka szczęśliwa, wreszcie w domu ...

    Tak na poważnie zastanawiam się nad powrotem do domu już na stałe. Anglia nie dla mnie. Nie po to kończyłam szkoły itd żeby teraz w fabrykasz się męczyć. Wiem praca jak każda, ale to nie dla mnie. Płakać mi się chce, nieraz zaciskam zęby i dalej do pracy. Ostatnio stałam na lini i cały dzień ważyłam fetę ręcznie. Nie dość że linia jest nastawiona na najszybszą prędkość to jeszcze trzeba zdążyć zważyć odpowiednią ilość fety i wlożyć nie brudząc kubeczka. Ręce miałam zgrabiałe z zimna, na hali 5 stopni, a feta lodowata, przez gumową rękawiczkę jeszcze bardziej zimno ciągnie...
Przeziębiłam się i mam problemy z pęcherzem. I tak to się na zdrowiu wszystko odbija.

    Ostatnio jechałyśmy do pracy rano w pięć osób w samochodzie. Koleżanka jechała bardzo szybko, na pewno powyżej 110 km/h, a zza zakrętu dwa tiry na naszym pasie wyprzedzały rząd samochodów ... zdążyłam powiedzieć tylko o Jezu, dobrze że koleżanka nie spanikowała i na tyle zwolniła że udało nam się zjechać bezpiecznie na pobocze, całe szczęście że pasy jezdni są tutaj dość szerokie ... Po tym wydarzeniu jak dojechałyśmy do firmy poszłam do toalety i się popłakałam normalnie. Dotarło do mnie że muszę pozałatwiać sporo spraw w razie gdyby ...
 Najbardziej chodzi mi o Adiego, trzeba by było iść do notariusza i spisać ostatnią wolę co do opieki nad nim itp
.
Nie wiem co by się stało gdybym wtedy zginęła, spytałam o to Łukasza co by zrobił z moim synem, czy odwiózł by go do mojej mamy? Może to głupie ale jak szalenie ważne. Nikt o tym nie myśli, a trzeba być przygotowanym na wszystko.

     W nawiązaniu do Dnia Wszystkich Świętych. Nie wiem czy wierzycie czy nie w życie pozagrobowe, ja wierzę. Była to w moim przypadku raczej sprawa wiary lecz ostatnio zastanawiam się że to prawda. W naszym nowym mieszkaniu straszy, znaczy się odwiedza nas duch. Nie nie jestem wariatką ale zawsze o godzinie 1;15 w nocy puka klapka od listów. Zaznaczam że mieszkamy w bloku, klatka jest oświetlona całą noc. Nie jest to głupi żart bo nikt nie chodzi na klatce, nie jest to przeciąg bo jak próbowaliśmy z Łukaszem sprężyny mocno trzymają tą klapkę i nawet ręką jest trudno i ciężko ją otworzyć. Jest to dziwne zjawisko, bardzo zastanawiające ale jednak autentyczne, z zegarkiem w ręku słyszałam nie raz ja, mój partner i znajomi. Trochę przerażające to ale prawda ... niestety

15 września 2013 , Komentarze (2)




HEJ

    Drogi pamiętniku

   U mnie bez większych zmian. Z wagą walczę, ale mam czasami wrażenie że to nie ja walczę o jej spadek tylko ona walczy o wzrost.

   Gonię ostatnio za małym tzn synem. Walczę z nauką. Jak wspomniałam wcześniej zapisałam Adiego do szkoły internetowej Libratus. Kontynuuje on naukę w szkole angielskiej i teraz polskiej. Walka moja polega na zmotywowaniu i zachęceniu go do nauki. Chętnie uczy się j polskiego i matematyki. gorzej idzie z historią zapamiętywaniem dat itd. Może to początki nie wolno się załamywać, ale tracę zapał i energię. Jeśli wasze dziecko ma problemy z matematyką polecam świetne filmy tzn cykl korepetycji na YouTobe, polecam wkleję przykładowy temat:






   Co do życia.
   Nadal jestem z Łukaszem, mieszkamy za granicą. Bardzo tęsknię za krajem. Mam pracę, ale jest to praca cały czas dorywcza. Nigdy nie wiem ile dni w tygodniu będę pracować a zdarza się że wcale ... W Polsce na pewno znalazłabym pracę, pracowałam przecież cały czas, żałuję że przyjechałam tutaj. Nie potrafię się odnaleźć. Jestem ostatnio ciągle smutna, rzadko się uśmiecham, Łukasz to widzi pyta się co mi jest dlaczego jestem smutna. Ba żebym to ja wiedziała dlaczego, jestem i już. Nie potrafię się cieszyć już z niczego, wpadłam w jakiś marazm życiowy czy co. Ja wiem żeby coś zmienić nie trzeba czekać aż ktoś coś zrobi za nas, lecz samemu się zabrać.  Ale to nie takie proste. Ten idiota mój były mąż ciągle wypisuje na Skypie (musi mieć kontakt z synem dlatego mam cały czas ten cholerny skype), już tyle nie na mnie co na Łukasza. A mianowicie wyzywa go od rożnych, że ukradł mu żonę (bo przecież gdyby nie Łukasz na pewno wpadłabym znów w jego ramiona - on tak uważa), masakra, koszmar. Jednym słowem utwierdzam się w tym że dobrze zrobiłam że odeszłam i się rozwiodłam. Teraz dostrzegam jeszcze bardziej z dystansu jego prymitywne podejście do życia, jego zachowanie poniżej krytyki! Ostatni jego tekst: "ruch ...łem Cię cały miesiąc dlatego mamy Adriana" och koszmar!!! Jeśli któraś z Was ma problemy z facetem i jest nieszczęśliwa to jest jedno rozwiązanie ODEJDŹ. Ja odeszłam i była to najlepsza decyzja po 11 latach się odważyłam. Jak się wyprowadziłam pozbierałam się, poznałam innych cudownych ludzi, poznałam na jednym z festynów cudownego przyjaciela, bo choć spotykaliśmy się to nigdy nie byliśmy razem. Dzięki niemu poczułam się znów kobietą, dowartościowaną kobietą, jest to trochę niechlubny czas bo byłam już z Łukaszem ale wtedy Łukasz był za granicą, nie znaliśmy się jeszcze była to tylko znajomość internetowa, a przyjaciel był na miejscu. Dziś żałuję że nic z tego nie wyszło i on też że pozwolił mi wyjechać. Ale rozumiem go, jest nadal kawalerem a ja jednak miałam już bagaż doświadczeń i dziecko, dorastające dziecko. Adrian miał wtedy 10 lat. Pamiętam różne niespodzianki które mi robił jedną którą zapamiętam była to niespodzianka tego rodzaju: zadzwonił na mój telefon a byłam wtedy w pracy że mam zobaczyć na parking bo powietrza chyba nie mam w kole, a on przejeżdżał i widział. Wtedy miałam faktycznie problem z kołem i często podjeżdżałam do tego przyjaciela żeby mi dopompował ponieważ mi uchodziło a do wypłaty było jeszcze trochę czasu żeby to naprawić. Więc po telefonie zeszłam na dół, powietrze było ale za wycieraczką była róża. Ot takie niespodzianki mi robił najróżniejsze. Powiem że gdyby potoczyło się to inaczej, gdyby była inna decyzja nie byłabym tutaj. Ale nie żałuję bo bardzo kocham Łukasza, teraz jesteśmy już dwa lata prawie razem, półtora roku mieszkamy razem. Dziś wiem że nie zamieniłabym Łukasza na nikogo. Może ja byłam nie do końca szczera na początku, ale odeszłam od tyrana i cieszyłam się moją wolnością. Miałam to szczęście że trafiłam na cudowne osoby, kochane osoby. Teraz chciałabym tylko żebyśmy jak najszybciej odłożyli na dom i wrócili do Polski. Nie chcę żyć za granicą, nie mogę się tutaj odnaleźć, czuję się tutaj jak w klatce. Mój dom to Polska wtedy będę znów szczęśliwa w pełni szczęśliwa!

A oto moje aktualne foto

7 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Pan P

    Krótko i na temat. Wrócił wczoraj niby z pracy pijaniutki. Powiedział że nie pił ani grama klękał i przyrzekał niezły aktor. Postawiliśmy sprawę jasno że sobie nie życzymy takiego zachowania i że nie ma wracać do nas w takim stanie. Nocował u siostry Łukasza. Dziś zabiera walizkę nie chcemy go tutaj oglądać.


   Dieta jest zachowana. Na śniadanko zjadłam sałatkę (sałata, pomidor, trzy plastry szynki, fetta, sos francuski do skropienia). Na drugie zjem jogurt i banana, obiad rybka i ryż sałatka. Kolacja coś wymyślę.

   Nie wiem co ze mną się dzieję. Mam wrażenie jak bym była w ciąży. Zaczęło się to tak. W kwietniu miałam @ potem mi się spóźniła i to bardzo bo dopiero dostałam po rozwodzie tydzień czyli pod koniec czerwca. Robiłam oczywiście testy ciążowe itp nic nie wykazały. Miesiączka w czerwcu była mało obfita taka delikatna. Później w lipcu dostałam @ ale szybciej niż 28 dni od ostatniej i było to raczej plamienie niż @. A teraz od dwóch dni czuję w brzuchu coś na styl ruchów dziecka. Brzmi to śmiesznie ale tak jest, byłam w ciąży i wiem jakie to uczucie i tak jest teraz. Czy to możliwe że jestem w ciąży! Muszę iść koniecznie do lekarza rodzinnego i potem oni dalej kierują na badania. Może któraś z Was wie jak to się odbywa tutaj w UK. Bo słyszałam że gin jako takiego to nie ma i są tylko położne, a lekarz w szpitalu? Boże w Polsce to jednak nie ma z tym problemów. Dziwi mnie tylko że wcześniej tzn w czerwcu testy nie wykazały ciąży.  Wcześniej jak mieszkałam z mężem bardzo bałam się mieć z nim dziecko i miałam różnie miesiączki, jak się wyprowadziłam od niego wszystko wróciło do normy, były na czas i wszystko w porządku. Teraz myślałam że może ten stras z rozwodem spowodowało to opóźnienie. Ale martwi mnie teraz ten objaw że czuję jak by ruchy i skąpe miesiączki można powiedzieć że to były plamienia. Nie ma co czekać i koniecznie trzeba iść na badania. Najtrudniej porozumieć się w języku angielskim. Chodzę zawsze jako tłumacz ze znajomymi do lekarza i wszędzie ale nie znam fachowej terminologi i czasami ciężko coś powiedzieć. Ach tęsknię za Polską w takich sytuacjach. W Polsce będę dopiero w grudniu ale to jeszcze szmat czasu. Ale jak będę też koniecznie pójdę prywatnie do gin.

    To tyle na dziś. Powiedzcie mi co myślicie na ten temat, jakie są wasze doświadczenia, może któraś miała podobnie?